piątek, września 28, 2007

Natarcie z drugiej strony. X Pieronek atakuje

X.Pieronek słyszy tylko na jedno ucho, widzi tylko na jedno oko, czuje niesprawiedliwość tylko po jednej stronie. Występuje dziś jako kolejny grzmiący głos w dyskusji przeciwko innym politycznie zaangażowanym księżom ze środowisk radiomaryjnych i po prostu katolickich. X.Pieronek dał dziś głos w Wyborczej Bis - Der Dzienniku i wypowiedział się o PiS:

,,Napady na domy o świcie, zakuwanie ludzi w kajdany, aresztowanie profesorów w trakcie międzynarodowych kongresów, tymczasowe aresztowania bez postawienia zarzutów (...). To są rzeczy karygodne - mówi biskup Pieronek. - Jeżeli wymiar sprawiedliwości ucieka się do podsłuchów, jeśli minister nagrywa innego ministra, to gdzie my jesteśmy? To już przekracza orwellowski obraz zdziczałego państwa totalitarnego (...) - Nie chcę mieć przywódców, którzy dochodzą do władzy przez gnojenie przeciwników. Nie akceptuję kampanii na haki...''.

Do tego po raz kolejny przyznaje sobie, Bonieckiemu i Dziwiszowi prawo do oceny zjawisk, mediacji i zaangażowania, a piętnuje Rydzykowe zaangażowanie i oceny polityczne. Zdumiewające!

Najpierw mówi ,,Duchowni mają prawo oceniać każdy aspekt rzeczywistości pod kątem moralnym, także politykę. Trzeba jednak pamiętać, że dla Kościoła polityka to nie walka o władzę, lecz roztropna troska o dobro wspólne, którą trzeba powierzyć rozsądnym ludziom.'' A o czyje dobro dba X.Pieronek? Na pytanie dziennikarza: W czasie ostatnich dwóch lat nasi biskupi wykazywali aktywność na polu politycznym. Abp Tadeusz Gocłowski patronował zawiązywaniu koalicji PO - PiS. Abp Sławoj Leszek Głódź doprowadził do powstania koalicji PiS - Samoobrona - LPR, a w ostatnich miesiącach próbował ją ratować przed rozpadem. Czy to nie było bezpośrednie angażowanie się w politykę?, odpowiada: ,,Biskup może podjąć się mediacji w różnych sprawach, także dotyczących sfery polityki. Taka jest jego rola. Muszą być jednak spełnione dwa warunki: wszystkie strony powinny chcieć jego pośrednictwa i musi istnieć szansa na doprowadzenie do rozwiązania. Jeśli we wspomnianych przypadkach były spełnione te warunki, to nie widzę w tym nic złego. Biskup nie jest tu stroną w negocjacjach politycznych, tylko mediatorem.''. Gdy tylko dziennikarz kieruje rozmowę na oczywiste ,,antyrydzykowe'' tory: Najjaskrawszym przykładem bezpośredniego zaangażowania duchownego w politykę jest o. Tadeusz Rydzyk. Upominał go za to nawet Episkopat i Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej. Bezskutecznie. Dlaczego Kościół w Polsce nie może sobie z tym poradzić?, szanowny Pieronek rozwija skrzydła i atakuje: ,,Widocznie w Episkopacie i wśród przełożonych o. Rydzyka, a także wśród niektórych polityków dominują zwolennicy państwa wyznaniowego, w którym Kościół ma bezpośredni wpływ na władze. Nie dostrzegają, że mamy XXI wiek i Kościół po Soborze Watykańskim II odcina się od ingerencji wyznaniowej w rządzenie, uznając, że jest to autonomiczna sfera ludzi świeckich. Zwolennicy świata o. Rydzyka muszą się wreszcie pogodzić z tym, że jest wolność religijna dotycząca wszystkich wyznań i religii, dostrzec, że żyjemy w świecie pluralistycznym. Wydawało się, że po zdecydowanym głosie kardynała Stanisława Dziwisza i perswazji abp. Józefa Michalika o. Rydzyk wycofa się z polityki. Tym bardziej że jeden z ojców prowadzących audycje zadeklarował na antenie, że w czasie tej kampanii Radio Maryja nie będzie popierać żadnej partii. Tymczasem okazało się, że były to deklaracje bez pokrycia, a antena radia jest użyczana jednej partii. Mam jednak nadzieję, że kardynał Dziwisz swoim autorytetem doprowadzi do uporządkowania tej sprawy.''

To się Pieronku chyba zdziwisz.

Skomentuje to słowami X.Pieronka: To są rzeczy karygodne! Jeżeli Kościół Katolicki ucieka się do szczucia, jeśli ksiądz donosi na innego innego księdza, to gdzie my jesteśmy? To już przekracza orwellowski obraz zdziczałego bytu totalitarnego. Nie chcę mieć księży, którzy dochodzą do głosu przez gnojenie przeciwników. Nie akceptuję kampanii na haki...''.

Lech Kaczyński fatalnym bratem Jarosława Kaczyńskiego

Jarosław Kaczyński powiedział, że walka w tych wyborach to walka o korupcję. Premier podkreślił na konwencji wyborczej PiS, że stawką tych wyborów jest mechanizm naszego życia społecznego.

Hm… proponuję, żeby Premier czym prędzej wysłał Prezydenta RP na chorobowe lub wakacje. Występy Prezydenta RP w USA przyćmione zostały w Polsce doniesieniami o strojach Nelly Rokity i pojawiającymi się znienacka ,,taśmami z sal wykładowych’’ sprzed roku. Liczba zdobytych wśród Polonii głosów za Oceanem Atlantyckim zrównoważy zapewne spadek poparcia w kraju. Informacje o koncertach za pieniądze spółki KGHM i pobycie w hotelu Hilton zapewne będą eksploatowane przez bulwarówki przez kolejny tydzień. Dzisiejsze doniesienia o koncercie Piotra Szczepanika i luksusowych apartamentach, w jakich przebywał pan Prezydent, to zapewne przygrywka to kampanii uświadamiania Polakom, jak Prezydent RP za publiczne pieniądze promuje PiS. Misja Prezydenta RP jest jednym słowem -niewypałem.

Jeśli ja po przeczytaniu kilku artykułów, i to bez specjalnego zaangażowania, widzę, że brat szkodzi bratu, to znaczy, że wyjadacze z PO wiedza to od lat i w ciemno atakują bliźniaków. Zawsze coś się przyklei do mniej rozważnego bliźniaka albo będzie strzałem w 10. Ataki na Fotygę były pudłem, podobnie jak szarpanie Jakubiak… Niestety w większości przypadków przefarbowana lewica wspomagana informacjami służb miała Prezydenta, jeśli się tak można wyrazić, na widelcu.

Liczba wpadek osób związanych z Prezydentem RP osiąga szczyt. Jeśli kolejne ,,bomby informacyjne’’ będą się pojawiać przed wyborami do obu izb parlamentu z taką częstotliwością, najprawdopodobniej geniusz Jarosława Kaczyńskiego zostanie skutecznie stłamszony przez ‘brata fatale’ - bliźniaka. Większość ludzi w Polsce nie rozróżnia bliźniaków. Jeden ma pieprzyk, drugi dłuższą wargę, ale dla większości osób bliźniacy to jedno. Lech czy Jarosław? Co za różnica? Kaczyńscy, kaczki, bliźniaki… Nie zawsze jednak podobieństwo jest zaletą. Dzisiaj w Łodzi do premiera Jarosława Kaczyńskiego wykrzykiwano: ,,Spieprzaj dziadu!’’. Premier Jarosław musiał w głębi duszy przeklinać swojego brata.
Trudno wyliczyć nietrafione obsady stanowisk ludzi z otoczenia Prezydenta RP i gaf popełnionych tak przy okazji przez ,,zaplecze’’ Lecha Kaczyńskiego. Najpierw podkładane nominacje dla niezasłużonych osób i order dla Jaruzelskiego, potem kolejne chybione całkowicie nominacje Prezydenta RP dla przeróżnych osób na ważne stanowiska państwowe zbijają skutecznie punkty PiS. Jeśli tak dalej pójdzie, to klęska PiS-u Jarosława będzie klęską sprowokowaną przez bliźniaka - Leszka Kaczyńskiego. Najlepszym wyjściem byłaby trzygodniowa niedyspozycja Prezydenta i zniknięcie z pola widzenia wyborców w Polsce. Lista chybionych nominacji to tylko krótka lista osób, które poszarpane zostały wstępnie przez media.
Netzel - brak słów
Kaczmarek - ,,Kaczmarek zawiódł mnie haniebnie’’ http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=95&ShowArticleId=58870
A kogo to obchodzi? Kaczmarek działa na niekorzyść PiS, a nie swojego mocodawcy z Pałacu Prezydenckiego. Ile osób kojarzy, żę Kaczmarek to człowiek Lecha, a nie Jarosława? 3%? 5%?
Urbański - IPN znalazł jego lojalkę ( co z tego, że nie podpisał lojalki o współpracy z SB). Jest na liście? Jest.
Krauze - zamieszany w różne kontrakty, przetargi i dziwne interesy na styku sektora państwowego i prywatnego ma prywatny numer do Prezydenta RP…
W służbach specjalnych - Marzec i Kornatowski…
Nelly Rokita - kobieta naznaczona współpracą z KGB przez poprzednie władze. Słusznie czy niesłusznie… nie ma to znaczenia. Zmiażdżona i obnażona przez ,,salonówę’’ Olejnik… w propagandowym programie ,,Kropka nad i”. Nelly nagrana na jakiejś śmiesznej prelekcji została wyszydzona zarówno przez lewactwo z GW, jak i oburzonych publicystów z Radia Maryja. Dziś prawa reka służb na swoim podwórku zmiażdżyła Nelly bezlitośnie. Jedyną pociechą jest to, że TWN24 ogląda niewielu ludzi. Oglądalność TWN24 w Warszawie jest wyższa. A tam właśnie Nelly będzie kandydować z list PiS.
Lipiec -minister Sportu w Rządzie Marcinkiewicza zamieszany i odwołany w związku z korupcją przy budowie Stadionu Narodowego dyrektorów Centralnego Ośrodka Sportu, którzy przyznali się do winy.
Sprawa ślubu córki Prezydenta z synem kacyka lewicy opisywana przez bulwarówki to odrębna kwestia. Przez kilka miesięcy Marta K. była bohaterką historii, w których głównym motywem było, czy zagniewany ojciec pogoni bolszewickiego ukochanego z Pałacu czy też przyjmie jego dzieci pod swój dach.

Liczba nietrafionych nominacji i poleceń Prezydenta RP jest tak długa, że jeśli tylko Premierowi zależy na wyborach, wygranej PiS, przyszłości Polski, to czym prędzej powinien poprosić brata o zdrowotną niedyspozycję. Lech Kaczyński, który oficjalnie i naiwnie podziękował bratu w dniu wygranej najwyższego urzędu w Polsce, powinien zrozumieć, że został prezydentem dzięki bratu i nie powinien swojemu bratu szkodzić.

Już dziś były przygotowania do ataku na Krukową z KRRiT. Czuję przez skórę, że odpuszczą jej dziś i jutro... za parę dni uwieszą się jej u gardła.

Uzupełnienie z dnia 28.09.2007: PO już czepiła się Prezydenta i zarzuciła, że prezydent nocował w najdroższym hotelu podczas swojej wizyty w Nowym Jorku. Skandalem jest fakt, że spółka KGHM sfinansowała koncert w Chicago, który - według PO - był częścią kampanii wyborczej PiS-u. Teraz będą cały weekend jeździć na Prezydencie, Nelly, Fotydze jak na łysej kobyle...

środa, września 26, 2007

Czyżby jednak STRACH jeszcze w tym roku

Środa, 7 listopada 2007, godz. 18.00
STRACH - promocja polskiego wydania książki Prof. Jana T. GROSSA z udziałem autora, zorganizowana wspólnie z Wydawnictwem Znak. Dopiero co odwoływali premierę książki i zapowiadali, że Gross się pojawi w Polsce parę miesięcy później. ,,Książka Jana T. Grossa "Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie" ukaże się dopiero na początku przyszłego roku. Powodem przesunięcia premiery są zbliżające się wybory."Strach" miał trafić do księgarń 18 października. Wydawnictwo Znak zmieniło jednak plany i książka ukaże się ostatecznie 14 stycznia 2008 roku. Przyczyną są zbliżające się wybory i kampania wyborcza.'' Powinni zaprosić do dyskusji Krzysztofa Kąkolewskiego i Jerzego Roberta Nowaka, bo obydwaj znają temat przekrętu kieleckiego z 1946 roku (zwanego pogromem) dość dobrze. Piotr Gontarczyk chyba sam się pojawi, bo poświęcił Grossowym bredniom cały rozdział w swojej książce ,,Kłopoty z historią'': ,,Szczególnie dużo miejsca poświęciłem sprawie książki Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi", którą, co zawsze podkreślałem, można bardziej traktować jako przejaw intelektualnej patologii, niż poważne dzieło naukowe.''

wtorek, września 25, 2007

Pan Premier ugryzł żubra

,,Teraz wytłumaczę, dlaczego wszystko, co zrobił i jeszcze zrobi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski. Przypomnijmy sobie, jak to było w stanie wojennym i po stanie wojennym - Polska zapadła wtedy w głęboki sen. To było nawet coś więcej niż sen - rodzaj jakiegoś półomdlenia, półśmierci. (...) To trwało do roku 1989 i wtedy Polska trochę się poruszyła, ale tylko na chwilę. Jeszcze nie całkiem obudziła się z tego swojego strasznego wojennego snu i półśpiąca, półżywa, dotrwała do pierwszych lat obecnego wieku. Historia Polski w latach dziewięćdziesiątych dałaby się porównać do rzeki, która, owszem, gdzieś płynie, ale powoli, niechętnie, a jej meandryczny nurt wciąż tworzy jakieś za toki, rozlewiska, martwe wody - i nie może popłynąć do przodu, nie może, wśród rozlewisk, znaleźć swojej drogi, doliny, którą popłynie w przyszłość. Jarosław Kaczyński obudził Polskę i pchnął ją do przodu. Zrobił coś takiego, że Polska wstała na nogi i poszła naprzód. Przychodzi mi do głowy jeszcze takie porównanie. Polska to był taki wielki ospały żubr śpiący pod drzewem w Puszczy Białowieskiej. (...) Otóż ten wielki białowieski żubr spał sobie słodko (lub spał dręczony okropnymi snami) gdzieś na polanie w głębi puszczy i sen jego, podobny śmierci, mógłby trwać jeszcze wiele lat - gdyby Jarosław Kaczyński nagle nie ugryzł go w dupę. Żubr, ugryziony przez pana premiera, podniósł głowę, potrząsnął rogami, ryknął i popędził. Dokąd, tego nikt nie wie. Ale galopuje, pędzi ku swoim nieznanym, dzikim przeznaczeniom. Polska poruszyła się, została poruszona - jest coraz inna i będzie jeszcze inna. To już nie jest sen pod lipą, to już nie jest podobny śmierci sen stanu wojennego, to już nie jest omdlenie lat dziewięćdziesiątych. Właśnie dlatego wszystko, co zrobił i co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre. Ugryzł żubra w dupę i to czyni go postacią historyczną.'' Rozmowa Joanny Lichockiej z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem w Rzeczpospolitej 25.08.2007

niedziela, września 23, 2007

Kornel Morawiecki startuje na senatora


Kornel Morawiecki - działacz Solidarności Walczącej, niezwykłej odwagi człowiek wraca do polityki. Na stronach sw.org.pl pojawił się komunikat.

,,Słowo od Kornela

W niedzielę 16 września otrzymałem od kierownictwa PiS propozycję kandydowania do Senatu. Ponieważ ta formacja jest obecnie najbliższa ideom Solidarności Walczącej, propozycję przyjąłem. Dziękuję wszystkim, którzy zbierali podpisy poparcia dla mojego Komitetu Wyborczego. Zebraliśmy z lekkim naddatkiem wymagany tysiąc podpisów. Wobec mego kandydowania z Komitetu PiS własnego komitetu nie rejestrujemy. Proszę o dalsze zbieranie podpisów dla mnie na formularzach według załączonego wzoru.

16 września 2007

Kornel Morawiecki
''

Jeśli tacy ludzie wejdą do Sejmu i Senatu, to dogadani przy okrągłym stole politycy nie mają szans na odbicie instytucji państwowych i przywrócenie swoich pseudodemokratycznych porządków.

piątek, września 21, 2007

Czy Hans Kloss by się zawstydził? Co na to prawo europejskie? Czy Safjan senior złamał prawo autorskie? Czy "Stawka większa niż życie" to plagiat?

Tak przy okazji Wyborów 2007 opisywane są w gazetach różne śmieszne sprawki rożnych dziwnych osób. W dzisiejszym Superexpresie opisana jest historia zapożyczeń dokonanych przez Safjana seniora w książce i scenariuszu ,,Stawki większej niż życie''.

,,Czesław Górski (72 l.), emeryt z Bydgoszczy, ma na ten temat swoją teorię. Ale najpierw dał nam do przeczytania książkę Jurija Dold-Michajlika pt. "I odin w pole woin" (Samotnie na polu walki), wydaną w Kijowie w 1960 roku. To przygody rosyjskiego szpiega w niemieckiej armii. I faktycznie! Podobieństwa między książką ukraińskiego pisarza a historią wymyśloną przez polskich autorów aż biją po oczach! Główny bohater, wojna... To wszystko jako żywo przypomina znane nam przygody Hansa Klossa, radzieckiego agenta. - Nie znam się na prawie autorskim, ale gdyby to z mojej książki ktoś "wziął" sobie pomysł, to dopominałbym się sprawiedliwości - mówi zbulwersowany Czesław Górski. I apeluje do Zbigniewa Safjana (85 l.) i Andrzeja Szypulskiego (71 l.), autorów "Stawki większej niż życie", używających wspólnego pseudonimu Andrzej Zbych.
- Jak macie honor, przyznajcie się, że przy pisaniu przygód Klossa opieraliście się na książce Michajlika!
-Nie wiemy, o czym ten pan mówi - wzruszają ramionami "ojcowie" dzielnego J-23.

Rozmowa ze Zbigniewem Safjanem, który z Andrzejem Szypulskim napisał "Stawkę większą niż życie"

- 40 lat temu powstał scenariusz "Stawki większej niż życie". Skąd pomysł na historię o Klossie?
- To zaczęło się nawet wcześniej, bo przed produkcją filmową były spektakle teatralne. Pani kierownik Teatru Sensacji w Telewizji Polskiej zaprosiła mnie oraz Andrzeja Szypulskiego i powiedziała: "Wymyślcie jakieś widowisko oparte na wywiadowczych historiach II wojny światowej!". Wiedziała, czego chce, bo zainspirowała ją jakaś książka, która wyszła w Kijowie i opowiadała właśnie o przeżyciach sowieckiego agenta.
- Chodzi o książkę Jurija Dold-Michajlika pt. "I odin w pole woin". Czy pan ją czytał?
- Czytałem.
-Nie widzi pan podobieństw, między innymi w konstrukcji głównego bohatera i środowiska, w którym on działa?
-Podobieństwa między ukraińską książką a tym, co my potem napisaliśmy, są zupełnie minimalne. Chyba tylko takie, że i tu, i tu agent pracuje w Abwehrze. Poza tym nie ma podobieństw, bo "Stawka" toczy się w Polsce i w Niemczech.
- Polakom należy się informacja, że pomysł na historię o Hansie Klossie nie jest oryginalny. Nasz Czytelnik uważa, że powinniście się przyznać, iż go ściągnęliście...
- Nie mamy do czego się przyznawać. Postać agenta działającego podczas wojny występuje w wielu utworach. Mechanizmy szpiegostwa też są zawsze podobne. W samym pomyśle działania w obcym środowisku nie ma niczego oryginalnego.''

Ciekawa koncepcja ochrony praw autorskich. Na razie prawa pisarzy zza wschodniej granicy mogą być łamane. A co na to powiedziałby b.prezes TK?

Zbigniew Safjan (ur. 2 listopada 1922 w Warszawie) — polski scenarzysta, pisarz i dziennikarz. Redaktor naczelny "Słowa Żydowskiego". Współautor (wspólnie z Andrzejem Szypulskim pod pseudonimem Andrzej Zbych) scenariuszy do serii spektakli teatru telewizji oraz serialu Stawka większa niż życie oraz serialu Najważniejszy dzień życia. Jako oficer Ludowego Wojska Polskiego w 1944 r. zhańbił się morderczym donosem na swego kolegę w wojsku, byłego żołnierza AK Jana Nesslera, którego skazano na śmierć i rozstrzelano. Major LWP. Od 1951 kierownik działu propagandy w Centralnym Zarządzie Księgarstwa. Od 1967 do 1990 członek PZPR w latach 1971-1973 członkiem komitetu warszawskiego PZPR. W latach 1982-1984 wchodził w skład Tymczasowej Rady Krajowej PRON. Jego synem jest Marek Safjan.

X.Boniecki agituje za obcą walutą


Aktywność polityczna księdza Bonieckiego z Tygodnika Powszechnego (będącego we władaniu ITI i grupy TWN) jest zdumiewająca. A to wdzięczny jest Dziwiszowi za karcenie o.Rydzyka, a to uważa, że na rewersie monet Euro powinien być orzeł, a to znowu uważa, że bezwzględnie należy określić datę przyjęcia Euro. ,,- Jestem przekonany, że na dłuższą metę będzie to bardzo korzystne dla całego społeczeństwa - uważa ksiądz Adam Boniecki, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego", członek rady programowej kampanii społecznej Pro-Euro. - Doświadczenia innych krajów pokazały, że wspólna waluta niesie negatywne, krótkookresowe zjawiska związane ze wzrostem cen, co jest szczególnie dotkliwe dla ludzi ubogich. Ale zamiast negować z tego powodu cały proces wymiany złotego na euro, lepiej zawczasu pomyśleć o działaniach, które uchronią ludzi przed tego typu konsekwencjami - mówi "Rzeczpospolitej" ksiądz Boniecki.'' Co ciekawe, uaktywnili się działacze lewaccy i zniewoleni ideami europejskimi: b. minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski, eurodeputowany Bronisław Geremek, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki, komisarz ds. polityki regionalnej Komisji Europejskiej Danuta Huebner, b. premier Jerzy Buzek, którzy uważają, że Polska zobowiązała się do przyjęcia euro w Traktacie Akcesyjnym a ten rząd do dziś nie wyznaczył daty przyjęcia wspólnej waluty. Do akcji przyłączyli się Stefan Meller i Dariusz Rosatti. Dlatego przedsiębiorcy (???) i organ aktywistów BCC postanowili własnym sumptem przekonać polskie społeczeństwo do euro. Pomóc ma w tym kampania Pro-Euro, czyli akcja informacyjna, której celami są przyśpieszenie wejścia Polski do strefy euro oraz wzrost przychylności społeczeństwa do tej operacji. Kto finansuje tę kampanię? Znowu międzynarodówka lichwiarska? Czego to ludzie nie powiedzą dla pieniędzy!

,,Tygodnik Powszechny. Ks. Boniecki: umowa z ITI gwarantuje niezależność pisma. Zawarta z ITI umowa (...) gwarantuje zachowanie tożsamości i charakteru pisma, a jednocześnie otwiera przed nim nowe możliwości realizowania projektów, o których ze względów finansowych mogliśmy jedynie marzyć - czytamy w skierowanym do czytelników komentarzu redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" ks. Adama Bonieckiego. Koncern ITI kupił 49% udziałów w "Tygodniku Powszechnym". Inwestycja ITI, jak poinformował prezes Fundacji "Tygodnika Powszechnego" Krzysztof Kozłowski, ma zapewnić pismu bezpośrednie wsparcie kapitałowe oraz dostęp do nowoczesnych technologii i ułatwienie w funkcjonowaniu na współczesnym rynku medialnym.''

poniedziałek, września 17, 2007

Krąży Pöttering... tylko po co? Warszawa...teraz Kraków

Dopiero co przyjechał do Warszawy, żeby spotkać się z Prezydentem RP (o czym media wspomniały) i odwiedzał w czerwcu 2007 warszawskie organizacje żydowskie (co media przemilczały). ,,Przewodniczący Parlamentu Europejskiego prof. dr Hans-Gert Pöttering spotkał się dzisiaj w warszawskiej Synagodze im. Nożyków z przewodniczącym Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP Piotrem Kadlčikiem, Naczelnym Rabinem Polski Michaelem Schudrichem, oraz przedstawicielami ZOOM, FODZ, Fundacji im. prof. Schorra i innych organizacji.'' Na spotkaniu pojawili się też panowie Siwiec i Bielan - reprezentanci Polski w Parlamencie UE, co widać na zdjęciach ze stron portalu http://www.jewish.org.pl/. Parę tygodni później Pöttering popisał się wystąpieniem w obronie Eriki Steinbach, ,,broniąc'' jej przed Polskim Powiernictwem. LPR żądało, by uznano go persona non-grata, za postawę stronniczości - niegodnej przedstawiciela Parlamentu UE. Niestety nie udało się tego Pana za taką osobę uznać, a szkoda. Teraz zawitał do Krakowa, gdzie 14 września 2007 przyjmował go prezydent MK Jacek Majchrowski. Podobno Przewodniczący PE uczestniczył w Międzynarodowej Konferencji z cyklu: „Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej”. Hm... a z kim jeszcze się spotkał i media tego nie podały? Kogo w obronę przed Polakami weźmie w najbliższych tygodniach ,,krążownik'' Pöttering?

Uzupełnienie z dnia 20/09/2007: Pan prezydent Jacek Majchrowski został opisany w najnowszym numerze ,,Gazety Polskiej''jako domniemamy współpracownik SB, który doniósł służbom na swoja studentkę (obecnie aktywną działaczkę polityczną) Lilianę Sonik.

sobota, września 15, 2007

Rokita...Rokita...Rokita

Może i to moja obsesja i podejrzliwość godna Antoniego M. Zastanawia mnie jednak rzecz pewna i jedna. Zadaję sobie pytanie: Czy odejście z polityki Jana Marii Rokity nie ma związku z nowym oświadczeniem lustracyjnym? Wszak zmienił się zakres współpracy w nowym oświadczeniu lustracyjnym i wymieniać należy nie tylko współpracę z bolszewią, ale też z lewactwem, sojuszem amerykańsko-syjonistycznym, a nawet ze sławną instytucją, z której pochodził Agent Jej Królewskiej Mości niejaki Bond. Wierzę w miłość męża do żony, wierzę w postawę niezłomną, ale zawsze pozostawiam sobie margines rozważań na wątpliwości rzeczy nawet oczywistych.

piątek, września 14, 2007

Sąd zakłada knebel socjologowi Zybertowiczowi

Po ,,wesołym wyroku'' Trybunału Konstytucyjnego i blokowaniu lustracji w Polsce, kolejna niezależna władza zatyka usta człowiekowi, który mógłby osłabić medialną siłę tuby propagandowej ,,spadkobierców i beneficjentów ustaleń okrągłego stołu z kantami w Magdalence''. Profesor Zybertowicz nie chce milczeć i chwała mu za to.

,,Andrzej Zybertowicz zapowiada ogłoszenie rewelacji dotyczących związków Polsatu ze służbami specjalnymi. Sąd zakazał mu wypowiadania się na ten temat. - Zrobię to dzisiaj - mówi. Jeśli zakaz dotyczyłby rozpowszechniania informacji, które nie są prawdziwe, to bym się z nim zgodził. Drogie jest mi moje państwo i decyzje, które wydaje, ale jeszcze droższa jest mi prawda - prof. Andrzej Zybertowicz


Toruński naukowiec na zjeździe socjologów w Zielonej Górze ma dziś ujawnić listę 15 osób oraz fakty wskazujące, że fortuna Zygmunta Solorza to wynik działań służb specjalnych.

7 września sąd zakazał Zybertowiczowi wypowiadania się na temat związków Solorza z wywiadem PRL, ale ten twierdzi, że nie otrzymał postanowienia na piśmie. (...)
Nawet za PRL nie było tak, że socjologom za to, co mówili, wytaczano procesy -bronił wczoraj prof. Zybertowicza prezydent Lech Kaczyński.

Socjolog twierdzi, że dotarł do protokołów koncesyjnych, w których znalazł nowe fakty świadczące o tym, że za powstaniem medialnego imperium Solorza stały służby specjalne. Padają tam nazwiska polityków, m.in. Józefa Oleksego -ustaliła "Rz". Zdaniem Zybertowicza były marszałek Sejmu naciskał na KRRiT, by przyznała koncesję Polsatowi. ''

Więcej w Rzeczpospolitej (dzisiejszej)

Karo śmierci wróć!

W dzisiejszej ,,Rzeczpospolitej'' pojawił się ważny głos w dyskusji na temat kary śmierci. Tekst powstał po wyrażeniu przez Polskę sprzeciwu wobec ustanowienia nowej świeckiej tradycji na dzień 10 października i obchodzenia święta europejskiego lewactwa zwanego Dniem przeciwko Karze Śmierci. Wcześniej wypowiadali się przeciwnicy kary śmierci, a dopiero dziś zabrał głos w tej sprawie prof.Wolniewicz. Odwaga w głoszeniu niepopularnych poglądów i siła argumentacji profesora Wolniewicza jest godna pochwały.

Są czyny, które wymagają kary śmierci

Argumentacja, że kara śmierci ma coś wspólnego z aborcją i eutanazją, bo celem wszystkich trzech jest odebranie życia człowiekowi, jest stwierdzeniem w stylu: hokej ma coś wspólnego z lodówką, bo jedno i drugie ma do czynienia z lodem - twierdzi filozof Prof. Bogusław Wolniewicz

Nasze weto wobec pomysłu tzw. europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci ma głęboki sens. Polska staje się dzięki temu głosem narodów Europy, które od lat regularnie domagają się przywrócenia kary głównej. Ale tylko my, Polacy, nie ulegamy w Unii Europejskiej dyktatowi kosmopolitycznych lewaków, którzy niszczą elementarne poczucie sprawiedliwości. Kara śmierci moim zdaniem musi wrócić i jestem pewien, że tak też się stanie. Większość mieszkańców Unii popiera nas w tej kwestii, a zatem nasze weto jest także ich wetem. Możemy być z niego tylko dumni, bo jako jedyni mieliśmy odwagę je głośno wypowiedzieć.

Przejaw dzikości?

Kara śmierci musi powrócić z prostego powodu - jej brak obraża bowiem elementarne poczucie sprawiedliwości. W moim przekonaniu są czyny, które takiej kary wymagają. Takim czynem z pewnością jest pozbawienie życia innego człowieka.

Oczywiście nie wolno uogólnić, że każde morderstwo powinno w ramach zadośćuczynienia być karane także śmiercią, ale kiedy przypominam sobie przypadki sprzed kilku lat - jak choćby utopienie czteroletniego chłopca w Wiśle, ot tak, bez powodu albo równie okrutny przypadek sprzed dwóch lat, kiedy młodą dziewczynę jadącą do Warszawy na egzamin na Akademię Medyczną dwóch drabów dla przyjemności czy rozrywki wypchnęło z pociągu. Za takie czyny jedyną słuszną karą jest właśnie śmierć. Jak można pozwolić ludziom o tak bestialskich odruchach żyć?

Temu właśnie sprzeciwia się wspomniane elementarne poczucie sprawiedliwości 70 procent mieszkańców Unii Europejskiej. A ludzie o poglądach zbliżonych do poglądów prof. Jacka Hołówki ("Dżentelmeni wyrzekają się kary śmierci", "Rzeczpospolita", 10 września) próbują pomimo tego narzucać tej większości swoje zdanie i udowadniają, że kara śmierci jest przejawem dzikości czy jakiegoś nieokiełznania.

Hokej i lodówka

Sprzeciw wobec obchodzenia Dnia przeciwko Karze Śmierci jest zatem słuszny. Natomiast pomysł ustanowienia potrójnego święta - Dnia Ochrony Życia, który uwzględniałby sprzeciw zarówno wobec kary śmierci, jak i eutanazji oraz aborcji, jest już głupotą.

Dlaczego? Moim zdaniem kara śmierci nie ma absolutnie nic wspólnego ani z eutanazją, ani z aborcją. Podobnie zresztą jak sama eutanazja nie ma nic wspólnego z aborcją. Dlatego też nie wolno wrzucać wszystkiego do jednego koszyka. A argumentacja, że celem wszystkich trzech jest odebranie życia człowiekowi, jest argumentacją w stylu - hokej ma coś wspólnego z lodówką, bo jedno i drugie ma do czynienia z lodem.

W przypadku eutanazji chodzi przecież o skrócenie życia człowiekowi umierającemu w bezsensownym cierpieniu, podczas gdy w przypadku aborcji zabija się życie, które się dopiero zaczyna. Spędzanie płodu to zabicie własnego dziecka przez matkę i jeśli ktoś uważa, że matka ma prawo zabijać własne dzieci, to niech to głośno powie. Myślę, że ustawa, która aktualnie obowiązuje w Polsce i która dopuszcza przerwanie ciąży w trzech przypadkach - gdy ciąża zagraża życiu matki, gdy płód jest ciężko uszkodzony i gdy ciąża jest wynikiem gwałtu - jest dobra i nie trzeba jej zmieniać.

Legalizacja eutanazji, czyli postanowienie, że jeśli ktoś bezsensownie cierpi i pragnie umrzeć, a medycyna rzeczywiście potwierdza, że takiemu człowiekowi nie da się już pomóc, jest jak najbardziej uzasadniona. Lekarza, który w takich okolicznościach pomoże pacjentowi umrzeć, nie można w żadnym wypadku nazwać mordercą. A kara śmierci z kolei nie ma przecież absolutnie nic wspólnego ze skracaniem życia. U jej podłoża leży oczywisty fakt, że są czyny, które wymagają absolutnego i nieodwołalnego potępienia, i właśnie kara śmierci to potępienie wyraża.

Komunizm nie umarł

Profesor Hołówka argumentuje, że na karę śmierci nie może być zgody, bo jest to kara nieodwołalna. A ja na to odpowiem, że właśnie o to chodzi. Bo ta nieodwołalność wyraża w najbardziej zdecydowany sposób nasze potępienie dla zachowań bestialskich i moralnie nagannych. I skoro tego samego zdania jest zdecydowana większość Europejczyków, to tym bardziej nie powinniśmy słuchać głosów takich jak prof. Hołówki.

A to, że rządy krajów europejskich mają zdanie inne niż ich obywatele, jest dla mnie dowodem, iż ta właśnie polityczna poprawność bierze się stąd, że rządy są opanowane przez ludzi o poglądach lewicowych. A przecież polityczna poprawność jest ideologią tegoż właśnie kosmopolitycznego lewactwa, w którą przerodził się komunizm. Komunizm nigdy nie umarł, lecz po prostu się przefarbował. Już 15 lat temu Jarosław Marek Rymkiewicz powiedział, że komunizm ciągle mutuje. I polityczna poprawność to właśnie taka mutacja komunizmu. I ci wyznawcy komunizmu wymyślili sobie teraz nową ideologię, której głównym osiągnięciem jest jak na razie sprzeciw wobec kary śmierci.

Rząd Kaczyńskich słusznie nie godzi się na Dzień przeciwko Karze Śmierci, aczkolwiek mam wrażenie, że boi się wystąpić przeciwko niej frontalnie. I dlatego myśli, że jak swoje stanowisko w tej sprawie rozcieńczy dodatkowo aborcją i eutanazją, to będzie to lepiej wyglądało. To taki zabieg taktyczny, zupełnie niedorzeczny, bo wiadomo, że nikt w Europie nie da się na niego nabrać. Krótko mówiąc - przeciwstawienie się Dniu Sprzeciwu wobec Karze Śmierci było ze strony polskiego rządu jak najbardziej słuszne w treści, ale forma, niestety, jest całkowicie chybiona.

Ważny sprzeciw

Pomimo wszystko ten nasz sprzeciw ma wielkie znaczenie. Owszem, możemy sobie przez to pogorszyć wizerunek u rządzących krajami europejskimi, ale na pewno nie u samych narodów. Od 20 albo więcej lat liczba zwolenników kary śmierci w Europie utrzymuje się cały czas na tym samym wysokim poziomie, czyli w granicach 70 - 75 procent. I to jest fakt, który powinniśmy mieć na uwadze bardziej niż poprawność polityczną.

Prof. Bogusław Wolniewicz
Autor jest filozofem, logikiem i publicystą

czwartek, września 06, 2007

Oto Salon Trzeci! Leszek B. i trupa

Po Salonie I - prawniczym (Zolla i Safjana) nawiązującym z nazwy do salonu reżymowego z lat 70-tych i po Salonie II ex-prezydenta Rolexandra szczującego Niemców na Polaków w dzisiejszym wydaniu Vanity Fair (a dlaczego nie w Bravo Girl?), powstał właśnie Salon III Leszka B. Celem Salonu jest edukacja umęczonego rządami społeczeństwa... Nic tylko Ci salonowcy chcieliby doradzać, pouczać i demokratyzować po swojemu odporne na wiedzę masy.

O idei Leszka B. i trupy mówi dla Rzepy zasłużona aktorka Krystyna Janda - członek Forum Obywatelskiego Rozwoju.


,,Rz: "Gazeta Wyborcza" podała, że należy pani do komitetu programowego nowo powstałego Forum Obywatelskiego Rozwoju - organizacji założonej przez Leszka Balcerowicza, która, wedle "GW", "ma prostować kłamstwa".

Krystyna Janda: Fundacja pana Balcerowicza nie będzie się zajmować prostowaniem kłamstw. Zamierzamy wprowadzać do opinii publicznej - zamiast błędnych przekonań - poglądy mające wsparcie w nauce i doświadczeniu międzynarodowym. Z tego, co mi wiadomo i co usłyszałam wczoraj na spotkaniu założycielskim, fundacja ma się zajmować edukacją, wychowaniem obywatelskim, budowaniem świadomości społecznej, europeizacją naszego społeczeństwa.

Jakie błędne przekonania ma pani na myśli?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Proszę się zwrócić do prof. Balcerowicza.

"Gazeta Wyborcza" cytuje Balcerowicza mówiącego, że "w Polsce poprzez media można wypowiedzieć bezkarnie dowolną brednię, którą rzadko się prostuje".

W swoim pierwszym przemówieniu prof. Balcerowicz zastrzegł, że fundacja z założenia ma być apolityczna. Kiedy odchodził z polityki, pytany, co będzie dalej robił, odpowiadał, że chciałby zajmować się edukacją. I założona przez niego fundacja jest spełnieniem tej zapowiedzi. Inauguracja jej działalności nie wiąże się z doraźną sytuacją w Polsce, ponieważ prace natury prawnej, statutowej, nad jej powołaniem trwają już od 1,5 roku.

A zatem powstanie fundacji nie ma nic wspólnego z sytuacją polityczną w Polsce?

Oczywiście. W mowie wstępnej nie było żadnych nawiązań do polityki. Padło za to sformułowanie, które zrobiło na mnie największe wrażenie. Że niezrozumienie pewnych zjawisk i niewiedza rodzą w nas niechęć i nienawiść do życia społecznego. A to wiąże się z coraz mniejszym zaangażowaniem w życie społeczne i obywatelskie. Z kolei ktoś, kto ma odpowiednią wiedzę i rozumie pewne procesy, jest pozytywnie nastawiony i otwarty na świat. Myśli i działa konstruktywnie. Dlatego zadaniem fundacji jest edukacja w kierunku demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego.

A więc powołanie fundacji właśnie teraz to czysty przypadek?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wiem tylko, że już w zeszłym roku zwrócił się do mnie Leszek Balcerowicz z propozycją wejścia do Forum.

Długo panią namawiał?

Bardzo cenię i szanuję pana prof. Balcerowicza, a cel fundacji wydał mi się ważny i potrzebny. Żyjemy w wielkim zamęcie politycznym i mało kto już się orientuje, o co w tym wszystkim chodzi, a media wcale nam nie pomagają tego zrozumieć. Edukacja społeczeństwa jest w ogóle szalenie ważna. Ja zajmuję się teatrem i według mojego rozeznania około 20 tys. mieszkańców Warszawy chodzi do teatru, a stałych bywalców jest najwyżej 2 tys. Uważam, że to liczby przerażające.

A jeśli okazałoby się, że fundacja pana Balcerowicza ma podtekst polityczny?

Nie widzę takiego niebezpieczeństwa, więc to pytanie bezzasadne.

rozmawiała Kamila Baranowska''

http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/druga_strona_070905/druga_strona_a_5.html

Listy członków nie podano. Na razie. Stawiam na światek artystyczny... Olbrychski, Kutz, Nowicki, Mesaros, Holland... Już widzę autorytety powołujące sie raz na Salon prawniczy, raz na prezydencki i raz na bankierski. Kto to wszystko finansuje? Międzynarodówka lichwiarska?
Uzupełnienie z dnia 14.09.2007.
Pocieszający jest fakt, że zjednoczonemu lewactwu z bolszewia brakuje już ałytorytetów i nazwiska się zwyczajnie dublują. To dobry znak!

,,W zarządzie FOR są: prawnik i były pracownik NBP Jarosław Bełdowski i ekonomista Andrzej Rzońca; w radzie zasiadają: ekonomista Michał Chałaczkiewicz, prawnik i ekonomista Tomasz Pasikowski, były przedstawiciel Polski w Radzie Dyrektorów Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju Tadeusz Syryjczyk i prezes grupy ITI Jan Wejchert. Komitet programowy fundacji tworzą m.in: profesor ekonomii Dariusz Filar, były prezes Trybunału Konstytucyjnego Marek Safjan, były Rzecznik Praw Obywatelskich i prezes TK Andrzej Zoll, prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Marek Antoni Nowicki, profesor historii i przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Władysław Bartoszewski i profesor historii Norman Davies.''
Tak podaje GW, ale Puls Biznesu uzupełnia skład: ,,Do udziału w Forum swój akces zgłosili m.in. ekonomiści Dariusz Filar, Jan Winiecki, Andrzej Olechowski oraz Jan Wejchert (członek Rady FOR), Tadeusz Syryjczyk (członek Rady FOR) oraz Władysław Bartoszewski, Marek Safjan, Andrzej Zoll, Krystyna Janda, Jerzy Fedorowicz, Jan Miodek, Norman Davies (członkowie komitetu programowego), o. Maciej Zięba.''




A na stronie internetowej straszą, że rozpoczynają działalność 10 października.

I jeszcze komentarz nieocenionego Stanisława Michalkiewicza: ,,Wspominam o tej przedwyborczej konsolidacji faryzeuszów, bo właśnie w dzienniku „Dziennik” ukazał się kolejny znak zbliżających się wyborów w postaci informacji, iż Leszek Balcerowicz założył fundację, która „przypilnuje polityków”. Chodzi o to, ze jak który polityk zacznie podczas kampanii wyborczej gadać jakieś „głupstwa”, to wynajęci przez fundację Leszka Balcerowicza „młodzi zdolni” hunwejbini, natychmiast zrobią z niego marmoladę – rozumiem, że za pośrednictwem mediów utworzonych w swoim czasie za pieniądze razwiedki i stąd kierujących się „interesem grupowym”. Ciekawe, jakimi kryteriami będą kierowali się „młodzi zdolni” hunwejbini? Czy na przykład za punkt odniesienia będą przyjmowali poczynania Leszka Balcerowicza, z okresu, gdy był on wicepremierem i ministrem finansów? To być może, ale – powiedzmy sobie szczerze – w tych okresach Leszek Balcerowicz też nie wymyślił prochu.''