W dzisiejszej ,,Rzeczpospolitej'' pojawił się ważny głos w dyskusji na temat kary śmierci. Tekst powstał po wyrażeniu przez Polskę sprzeciwu wobec ustanowienia nowej świeckiej tradycji na dzień 10 października i obchodzenia święta europejskiego lewactwa zwanego Dniem przeciwko Karze Śmierci. Wcześniej wypowiadali się przeciwnicy kary śmierci, a dopiero dziś zabrał głos w tej sprawie prof.Wolniewicz. Odwaga w głoszeniu niepopularnych poglądów i siła argumentacji profesora Wolniewicza jest godna pochwały.
Są czyny, które wymagają kary śmierci
Argumentacja, że kara śmierci ma coś wspólnego z aborcją i eutanazją, bo celem wszystkich trzech jest odebranie życia człowiekowi, jest stwierdzeniem w stylu: hokej ma coś wspólnego z lodówką, bo jedno i drugie ma do czynienia z lodem - twierdzi filozof Prof. Bogusław Wolniewicz
Nasze weto wobec pomysłu tzw. europejskiego Dnia przeciwko Karze Śmierci ma głęboki sens. Polska staje się dzięki temu głosem narodów Europy, które od lat regularnie domagają się przywrócenia kary głównej. Ale tylko my, Polacy, nie ulegamy w Unii Europejskiej dyktatowi kosmopolitycznych lewaków, którzy niszczą elementarne poczucie sprawiedliwości. Kara śmierci moim zdaniem musi wrócić i jestem pewien, że tak też się stanie. Większość mieszkańców Unii popiera nas w tej kwestii, a zatem nasze weto jest także ich wetem. Możemy być z niego tylko dumni, bo jako jedyni mieliśmy odwagę je głośno wypowiedzieć.
Przejaw dzikości?
Kara śmierci musi powrócić z prostego powodu - jej brak obraża bowiem elementarne poczucie sprawiedliwości. W moim przekonaniu są czyny, które takiej kary wymagają. Takim czynem z pewnością jest pozbawienie życia innego człowieka.
Oczywiście nie wolno uogólnić, że każde morderstwo powinno w ramach zadośćuczynienia być karane także śmiercią, ale kiedy przypominam sobie przypadki sprzed kilku lat - jak choćby utopienie czteroletniego chłopca w Wiśle, ot tak, bez powodu albo równie okrutny przypadek sprzed dwóch lat, kiedy młodą dziewczynę jadącą do Warszawy na egzamin na Akademię Medyczną dwóch drabów dla przyjemności czy rozrywki wypchnęło z pociągu. Za takie czyny jedyną słuszną karą jest właśnie śmierć. Jak można pozwolić ludziom o tak bestialskich odruchach żyć?
Temu właśnie sprzeciwia się wspomniane elementarne poczucie sprawiedliwości 70 procent mieszkańców Unii Europejskiej. A ludzie o poglądach zbliżonych do poglądów prof. Jacka Hołówki ("Dżentelmeni wyrzekają się kary śmierci", "Rzeczpospolita", 10 września) próbują pomimo tego narzucać tej większości swoje zdanie i udowadniają, że kara śmierci jest przejawem dzikości czy jakiegoś nieokiełznania.
Hokej i lodówka
Sprzeciw wobec obchodzenia Dnia przeciwko Karze Śmierci jest zatem słuszny. Natomiast pomysł ustanowienia potrójnego święta - Dnia Ochrony Życia, który uwzględniałby sprzeciw zarówno wobec kary śmierci, jak i eutanazji oraz aborcji, jest już głupotą.
Dlaczego? Moim zdaniem kara śmierci nie ma absolutnie nic wspólnego ani z eutanazją, ani z aborcją. Podobnie zresztą jak sama eutanazja nie ma nic wspólnego z aborcją. Dlatego też nie wolno wrzucać wszystkiego do jednego koszyka. A argumentacja, że celem wszystkich trzech jest odebranie życia człowiekowi, jest argumentacją w stylu - hokej ma coś wspólnego z lodówką, bo jedno i drugie ma do czynienia z lodem.
W przypadku eutanazji chodzi przecież o skrócenie życia człowiekowi umierającemu w bezsensownym cierpieniu, podczas gdy w przypadku aborcji zabija się życie, które się dopiero zaczyna. Spędzanie płodu to zabicie własnego dziecka przez matkę i jeśli ktoś uważa, że matka ma prawo zabijać własne dzieci, to niech to głośno powie. Myślę, że ustawa, która aktualnie obowiązuje w Polsce i która dopuszcza przerwanie ciąży w trzech przypadkach - gdy ciąża zagraża życiu matki, gdy płód jest ciężko uszkodzony i gdy ciąża jest wynikiem gwałtu - jest dobra i nie trzeba jej zmieniać.
Legalizacja eutanazji, czyli postanowienie, że jeśli ktoś bezsensownie cierpi i pragnie umrzeć, a medycyna rzeczywiście potwierdza, że takiemu człowiekowi nie da się już pomóc, jest jak najbardziej uzasadniona. Lekarza, który w takich okolicznościach pomoże pacjentowi umrzeć, nie można w żadnym wypadku nazwać mordercą. A kara śmierci z kolei nie ma przecież absolutnie nic wspólnego ze skracaniem życia. U jej podłoża leży oczywisty fakt, że są czyny, które wymagają absolutnego i nieodwołalnego potępienia, i właśnie kara śmierci to potępienie wyraża.
Komunizm nie umarł
Profesor Hołówka argumentuje, że na karę śmierci nie może być zgody, bo jest to kara nieodwołalna. A ja na to odpowiem, że właśnie o to chodzi. Bo ta nieodwołalność wyraża w najbardziej zdecydowany sposób nasze potępienie dla zachowań bestialskich i moralnie nagannych. I skoro tego samego zdania jest zdecydowana większość Europejczyków, to tym bardziej nie powinniśmy słuchać głosów takich jak prof. Hołówki.
A to, że rządy krajów europejskich mają zdanie inne niż ich obywatele, jest dla mnie dowodem, iż ta właśnie polityczna poprawność bierze się stąd, że rządy są opanowane przez ludzi o poglądach lewicowych. A przecież polityczna poprawność jest ideologią tegoż właśnie kosmopolitycznego lewactwa, w którą przerodził się komunizm. Komunizm nigdy nie umarł, lecz po prostu się przefarbował. Już 15 lat temu Jarosław Marek Rymkiewicz powiedział, że komunizm ciągle mutuje. I polityczna poprawność to właśnie taka mutacja komunizmu. I ci wyznawcy komunizmu wymyślili sobie teraz nową ideologię, której głównym osiągnięciem jest jak na razie sprzeciw wobec kary śmierci.
Rząd Kaczyńskich słusznie nie godzi się na Dzień przeciwko Karze Śmierci, aczkolwiek mam wrażenie, że boi się wystąpić przeciwko niej frontalnie. I dlatego myśli, że jak swoje stanowisko w tej sprawie rozcieńczy dodatkowo aborcją i eutanazją, to będzie to lepiej wyglądało. To taki zabieg taktyczny, zupełnie niedorzeczny, bo wiadomo, że nikt w Europie nie da się na niego nabrać. Krótko mówiąc - przeciwstawienie się Dniu Sprzeciwu wobec Karze Śmierci było ze strony polskiego rządu jak najbardziej słuszne w treści, ale forma, niestety, jest całkowicie chybiona.
Ważny sprzeciw
Pomimo wszystko ten nasz sprzeciw ma wielkie znaczenie. Owszem, możemy sobie przez to pogorszyć wizerunek u rządzących krajami europejskimi, ale na pewno nie u samych narodów. Od 20 albo więcej lat liczba zwolenników kary śmierci w Europie utrzymuje się cały czas na tym samym wysokim poziomie, czyli w granicach 70 - 75 procent. I to jest fakt, który powinniśmy mieć na uwadze bardziej niż poprawność polityczną.
Prof. Bogusław Wolniewicz
Autor jest filozofem, logikiem i publicystą
piątek, września 14, 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz