środa, grudnia 10, 2008

Lewactwo eurokołchozu sobie pozwala

Awantura na Hradczanach

Ta rozmowa odbyła się 5 grudnia na Hradczanach podczas spotkania prezydenta Vaclava Klausa z przedstawicielami Parlamentu Europejskiego z przewodniczącym Hansem-Gertem Pötteringiem na czele. Pomiędzy politykami doszło do ostrej sprzeczki.

Zaczęło się od tego, że eurodeputowany niemieckich Zielonych Daniel Cohn-Bendit przyniósł Klausowi flagę europejską, której powieszenia nad swoją siedzibą czeski prezydent od lat odmawia. Potem europarlamentarzyści ostro strofowali znanego z eurosceptycyzmu czeskiego przywódcę.
Po spotkaniu Klaus nie ukrywał wzburzenia, nazywając incydent „wielką prowokacją”. Cohn-Bendit powiedział natomiast, że Klaus zachowywał się jak paranoik. Stenogram ujawnili współpracownicy prezydenta.
Vaclav Klaus:
Bardzo się cieszę, że mogę was dzisiaj przywitać na zamku praskim. Szczególnie mnie cieszy możliwość dyskusji, wiem bowiem, jak moje poglądy i postawy są w mediach często demonizowane i przedstawiane w sposób karykaturalny. Jest to szansa, byśmy mogli bezpośrednio i bez zakłóceń przedyskutować swoje postawy. Jestem tym, który zawsze mówił, że dla członkostwa Republiki Czeskiej w Unii Europejskiej nie ma alternatywy. To ja byłem tym, który w 1996 roku złożył do premiera Dinima wniosek Czech o przystąpienie do UE. To ja podpisałem traktat akcesyjny. Stoimy na progu czeskiego przewodnictwa w UE. Jestem przekonany, że z tym sobie bez problemów poradzimy. Rząd i inne organy władzy Republiki Czeskiej są na to przewodnictwo odpowiednio przygotowane.
Hans-Gert Pöttering:
Dziękujemy za przyjęcie. (...) Jest tradycją, że każdy z członków Konferencji PE będzie miał podczas przyjęcia krótkie słowo i możliwość zadania pytań. Proszę najpierw kolegę Schulza.
Martin Schulz:
W imieniu socjaldemokratów chciałbym powiedzieć, że jesteśmy gotowi wesprzeć czeską prezydencję, która nie będzie łatwa. (...) Europejscy socjaliści będą walczyć o to, aby traktat lizboński był ratyfikowany. Jest on konieczny, nieunikniony, absolutnie niezbędny. Wiem, że w tym względzie ma pan poniekąd kontrowersyjne poglądy, panie prezydencie.
Vaclav Klaus:
Przecież mnie znacie, ja nie jestem kontrowersyjny. (żartobliwie)
Martin Schulz:
Ja jestem obecnie w PE znany z tego, że nie jestem kontrowersyjny, więc będziemy się rozumieli. (także żartobliwie)(...)
Daniel Cohn-Bendit:
Przyniosłem panu flagę, którą tu najwyraźniej wszędzie macie na zamku praskim. To jest flaga Unii Europejskiej, tak ją postawię tutaj przed panem. To będzie trudne przewodniczenie. Czechy będą miały do czynienia z projektem dyrektywy ws. prawa pracy i pakietem klimatycznym. Pakiet klimatyczny UE reprezentuje mniejszą cząstkę, niż byśmy sobie życzyli. To konieczne, aby tego minimum dotrzymać. Jestem przekonany, że zmiany klimatyczne stanowią nie tylko zagrożenie, ale i niebezpieczeństwo dla dalszego rozwoju planety. Opieram się na poglądzie naukowym i zgodzie większości w PE. Wiem, że się pan ze mną nie zgodzi. Może pan wierzyć, w co chce, ja jestem przekonany, że globalne ocieplenie jest rzeczywistością, nie jest to kwestia mojej wiary. Traktat lizboński. Pana pogląd na to mnie nie interesuje, chcę wiedzieć, co pan zrobi, aby zatwierdził go czeski parlament. Będzie pan respektował demokratyczną wolę przedstawicieli narodu? Będzie pan musiał to podpisać.
Co więcej, chcę, aby pan mi wyjaśnił, jaki jest poziom pana przyjaźni z panem Declanem Ganleyem z Irlandii. Jak może pan się spotykać z człowiekiem, co do którego nie jest jasne, kto go opłaca? Będąc na swoim stanowisku, nie może się pan z nim spotykać. To jest człowiek, którego majątek pochodzi z wątpliwych źródeł, i chce je teraz wykorzystać na finansowanie swojej kampanii wyborczej do PE.
Vaclav Klaus:
Muszę powiedzieć, że tym tonem nikt jeszcze ze mną tutaj nie mówił przez sześć lat mojej prezydentury. Nie jest pan tutaj na paryskich barykadach. Sądziłem, że taki styl komunikacji wobec nas skończył się 19 lat temu. Widzę, że się myliłem. Ja bym sobie nie pozwolił pytać pana, z czego jest finansowana działalność Zielonych. Jeśli zależy panu na racjonalnej dyskusji przez te pół godziny, które mamy na negocjacje, proszę, panie przewodniczący, oddać słowo dalszym osobom.
Hans-Gert Pöttering:
Nie, my mamy dosyć czasu. Mój kolega będzie kontynuował, ponieważ każdy z członków będzie pytał pana, o co tylko chce. (Do Cohn-Bendita) Proszę kontynuować.
Vaclav Klaus:
To niewiarygodne, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem.
Daniel Cohn-Bendit:
Pan mnie jeszcze tutaj nie gościł. Z prezydentem Havlem rozumieliśmy się zawsze bardzo dobrze. A co mi pan powie o swoim stanowisku w sprawie prawa antydyskryminacyjnego? Co do naszych finansów jeszcze będę pana instruował.
Brian Crowley:
Ja jestem z Irlandii i jestem członkiem tamtejszej partii rządzącej. Mój ojciec walczył całe życie o niepodległość przeciw brytyjskiej dominacji. Wielu moich krewnych straciło z tego powodu życie. Mogę sobie zatem pozwolić, żeby powiedzieć, że Irlandczycy chcą traktatu lizbońskiego. Przez fakt, że po przyjeździe do Irlandii spotkał się pan z Ganleyem, dopuścił się pan obrazy irlandzkiego narodu. Ten człowiek nie wykazał, z czego finansował swoją kampanię. Spotkać się z kimś, kto nie posiada mandatu z wyboru, jest niebywałą zniewagą narodu irlandzkiego. Chcę pana po prostu poinformować, jak to odczuwają Irlandczycy. Życzę panu, aby był pan w stanie wykonać program waszego przewodnictwa. Aby udało się wam osiągnąć to, czego życzy pan obywatelom europejskim.
Francis Wurtz:
Francuski prezydent powiedział, że tarcza antyrakietowa nie jest dobra dla Europy. Chciałbym zapytać o pańskie stanowisko w tej sprawie, panie prezydencie.
Hanne Dahl:
(...) Jak już pan powiedział, istnieje potrzeba, aby nie był pan demonizowany w Europie, a to, co dziś od pana usłyszałem, mnie zadowala. Nie jest pan demonem, ale odważnym prezydentem, który broni swoich poglądów. Zgadzam się z panem, że debatę należy w Europie kontynuować. Jest koniecznością, żeby zapewnić wysoką frekwencję wyborczą w nadchodzących wyborach do PE. Jest koniecznością, aby w Unii Europejskiej była możliwość sprzeciwu. Jest możliwość sprzeciwu wobec jakiejś dyrektywy, ale nie można sprzeciwić się traktatom. Jestem dumny z tego, że nie przyjęliście wszystkiego, co przychodzi z Brukseli.
Irena Belohorská:
Ja będę mówić po angielsku, chociaż wiem, że pan prezydent zrozumiałby mnie, gdybym mówiła po słowacku. Traktat z Nicei jest traktatem dla 15 krajów, ale Unia się rozszerzyła. Traktat lizboński jest traktatem dla 27 krajów i dlatego jestem niezadowolona z tego, że najwyższy przedstawiciel jednego z nowych krajów członkowskich występuje przeciw temu właśnie traktatowi, nad którym wspólnie pracowaliśmy.
Vaclav Klaus:
Dziękuję za to nowe doświadczenie, które zyskałem, spotykając się tu z państwem. Nie przypuszczałem, że coś takiego jest możliwe, i w ciągu ostatnich 19 lat nic podobnego nie przeżyłem. Myślałem, że to należy już do przeszłości, że żyjemy w demokracji, ale w UE doprawdy działa postdemokracja. Mówili państwo o wartościach europejskich. Wartością europejską jest przede wszystkim wolność i demokracja, zwłaszcza poszanowanie dla obywateli państw członkowskich UE. To jest dziś w UE szczególnie istotne. Trzeba tego bronić i starać się o to.
Przede wszystkim chciałbym podkreślić to, co myśli większość obywateli Republiki Czeskiej, że dla nas dla członkostwa w UE nie ma alternatywy. To ja składałem wniosek o nasze przystąpienie do UE w 1996 roku, a w 2003 roku podpisałem traktat akcesyjny.
Porozumienie w ramach Unii ma jednak mnóstwo wariantów. Uznawać jeden z nich za święty, nienaruszalny, na którego temat nie wolno zadawać pytań, krytykować go, stoi w sprzeczności z samą istotą Europy.
Jeśli chodzi o traktat lizboński, chciałbym przypomnieć, że nie jest on jeszcze ratyfikowany nawet w Niemczech. Traktat konstytucyjny, za który uważany jest lizboński, w referendum został odrzucony wolą dwóch innych krajów. Jeżeli pan Crowley mówi o zniewadze irlandzkich wyborców, to muszę z kolei przypomnieć, że największą zniewagą wobec irlandzkiego elektoratu jest nierespektowanie tego, co zostało przegłosowane w czerwcowym referendum ws. traktatu lizbońskiego. Ja spotkałem się w Irlandii z kimś, za kim stoi zdanie większości w kraju, a pan, panie Crowley, jest rzecznikiem poglądów, które w Irlandii są mniejszościowe. To jest namacalny wynik referendum.
Brian Crowley:
Pan nie będzie mi mówił, jakie poglądy mają Irlandczycy. Jako Irlandczyk wiem to najlepiej.
Vaclav Klaus:
Ja nie spekuluję o poglądach Irlandczyków. Ja tylko stwierdzam, jakie są wymierne dane o ich stanowisku wynikające z referendum.
Odnośnie do traktatu lizbońskiego – u nas nie jest on ratyfikowany dlatego, że o nim nie zdecydował nasz parlament. O to nie należy winić prezydenta. Poczekajmy na decyzje obu izb parlamentu, to jest aktualna faza procesu ratyfikacyjnego, w którym prezydent republiki nie odgrywa żadnej roli. Na dzień dzisiejszy nie mogę podpisać traktatu, bo nie leży na moim stole. Najpierw musi o tym zdecydować parlament. Dopiero wtedy ja będę się tą sprawą zajmował. Jeśli chodzi o pakiet klimatyczny, czeski rząd będzie się w tej sprawie kierował zasadą racjonalności.
Prawo antydyskryminacyjne – jestem przekonany, że to jest radykalnie złe prawo, ale ja na jego przyjęcie, nawet gdybym chciał, nie mam wpływu. Jest w parlamencie i tam nie ma większości potrzebnej do jego przyjęcia. (...)
Kryzys finansowy – jestem przekonany, że w sprawie kryzysu finansowego czeski rząd będzie po stronie zwolenników racjonalnych kroków. Nie byłoby mądrym krokiem, żeby pod pretekstem walki z kryzysem likwidować wolny rynek. Myślę, że Republika Czeska jest w tym wypadku w korzystnej sytuacji. Doświadczyła kryzysu finansowego i bankowego w latach 1997 – 1998. Banki od tego czasu zachowywały się bardzo odpowiedzialnie i nie są dzisiaj tak mocno narażone na ryzyko. Teraz okazuje się to zaletą.
Odnośnie do radaru – w tym wypadku Czechy mają swobodę decyzji i same wybiorą, co jest dla nich odpowiednie. Dla wielu ludzi u nas i dla mnie także to jest kwestia promocji więzi transatlantyckich. Mam nadzieję, że w dającej się przewidzieć przyszłości ratyfikujemy odpowiednią umowę.
Hans-Gert Pöttering:
Jeszcze przed moją ostatnią wypowiedzią oddam słowo koledze Schulzowi.
Martin Schulz:
Unia Europejska jest unią suwerennych państw, a nie federacją. Z tego, co pan mówił, rozumiem, że irlandzkie „nie” dla traktatu trzeba respektować. Co jednak z szacunkiem wobec głosów wyborców w Hiszpanii, w Luksemburgu, którzy znaczną większością głosów powiedzieli traktatowi lizbońskiemu „tak”?
Vaclav Klaus:
W UE jeszcze obowiązuje zasada jednomyślności, więc trzeba ją respektować. Unia może funkcjonować tylko wtedy, gdy respektowane są jej własne reguły i zasady. Należy wrócić do deklaracji z Laeken i renegocjować traktat lizboński. Istnieje potrzeba decentralizacji, rozmów o tym, jak przywrócić władzę na poziomie państw członkowskich, bliżej ich obywateli, jak przejść od poziomu superpaństwa do poziomu międzyrządowego.
Hans-Gert Pöttering:
(...) Chciałbym coś powiedzieć i opuścić ten pokój na dobre. To, żeby pan nas porównywał do Związku Sowieckiego, jest więcej niż niedopuszczalne. Każdy z nas ma swoje głębokie zakorzenienie w swoim kraju i w naszych okręgach wyborczych. Chodzi nam o wolność i demokrację, o pojednanie w Europie. My popieramy czeskie przewodnictwo, mamy dobrą wolę i nie jesteśmy naiwni.
Vaclav Klaus:
Ja nie porównywałem was ze Związkiem Sowieckim, słów Związek Sowiecki nie wypowiedziałem. Powiedziałem natomiast, że takiej atmosfery i stylu negocjacji jak dzisiejsze nie doświadczyłem doprawdy przez minionych 19 lat w Republice Czeskiej.
Dziękuję panom za możliwość spotkania z wami jako posłami PE. Jest to doświadczenie odmienne od tych, które mam ze spotkań z prezydentami i premierami krajów członkowskich UE.
Przedruk polskiego tłumaczenia za zgodą portalu fronda.pl. Zapis został w języku czeskim opublikowany na stronie Lidovky.cz
Vaclav Klaus – prezydent Republiki Czeskiej
Hans-Gert Pöttering – niemiecki polityk chadecki. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego
Martin Schulz - niemiecki polityk, przewodniczący Grupy Socjalistycznej w Parlamencie Europejskim
Daniel Cohn-Bendit – jeden z przywódców rewolucji ‘68. W wyborach w 1999 wszedł do PE z listy francuskich Zielonych, w 2004 – z listy Zielonych niemieckich. Współprzewodniczący Grupy Zieloni – Wolny Sojusz Europejski
Brian Crowley – irlandzki polityk prawicowy, współprzewodniczący frakcji Unia na rzecz Europy Narodów w PE
Francis Wurtz – członek Francuskiej Partii Komunistycznej. Przewodniczący Konfederacyjnej Grupy Zjednoczonej Lewicy Europejskiej/Nordycka Zielona Lewica PE
Hanne Dahl – duńska eurodeputowana, współprzewodnicząca Grupy Niepodległość/Demokracja
Irena Belohorská – słowacka eurodeputowana, niezrzeszona

poniedziałek, września 08, 2008

Z narodem wczoraj, z narodem dzisiaj, Zawsze czujni. Doświadczenie i Przyszłość

Konwersatorium ,,Doświadczenie i Przyszłość" jako ciało pozbawione tożsamości (bez oficjalnych nazwisk) za to pełne autorytetów wydało dziś opinie o segregacji w polskich szkołach. Nie wiadomo kto i po co zlecił to opracowanie jakiejś zupełnie niezwiązanej ze szkolnictwem organizacji. ,,Jak donosi "Dziennik", w polskich szkołach panuje segregacja. Dzieci biedniejszych rodziców już na początku nauki są oddzielane od zamożniejszych kolegów, a zdolniejsze idą do jednej klasy z równie zdolnymi.
Gazeta powołuje się na ustalenia z raportu o stanie oświaty przygotowywanym przez naukowców i pedagogów skupionych w konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość" .''

Nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie fakt, że konwersatorium ma ciekawą historię o czym Dziennik nie wspomina. Takich raportów opracowali wiele. Ciekawe w jakim celu tym razem? Kto jedynie słuszne wnioski wykorzysta w najbliższej przyszłości? Ruch Rolexandra czy może Forum Balcerowicza?

,,Konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość" – nieformalny klub dyskusyjny działający w latach 1978-1983, reaktywowany w 2007.
Konwersatorium zostało zawiązane pod egidą Kolegium Towarzystwa Wolnej Wszechnicy Polskiej jako instytucja społeczna działająca bez statutu, władz i listy członków. Inicjatorem jego powołania był Stefan Bratkowski. Klub skupiał przedstawicieli inteligencji polskiej współpracujących z opozycją demokratyczną, odegrał istotną rolę w formowaniu opinii publicznej okresu tuż przed powstaniem "Solidarności" i w podbudowie teoretyczno-politycznej przemian ustrojowych w Polsce. Działalność Konwersatorium obejmowała opracowywanie raportów, w jego pracach brali udział m.in. Jerzy Szacki, Kazimierz Dziewanowski, Andrzej Wielowieyski, Jan Strzelecki, Andrzej Zakrzewski i Adam Uziembło.

Opublikowane raporty:

* Raport o stanie Rzeczypospolitej i drogach wiodących do jej naprawy, (1979)
* Jak z tego wyjść? (opracowanie wyników ankiety)
* Społeczeństwo wobec kryzysu, (1981)
* Polska wobec stanu wojennego, (1982)

Wielu uczestników pierwszego konserwatorium brało aktywny udział w obradach Okrągłego Stołu.''

Obecny skład konwersatorium to same tuzy intelektualne - przewodnicy myśli opozycyjnej II Solidarności:
* Stefan Bratkowski,
* Aniela Dylus,
* Janusz Grzelak,
* Barbara Imiołczyk,
* Irena Lipowicz,
* Stefan Meller,
* Wiktor Osiatyński,
* Jerzy Regulski,
* Marek Safjan (przewodniczący),
* Krystyna Starczewska,
* Marek Wąsowicz,
* Edmund Wittbrodt,
* Edmund Wnuk-Lipiński,
* Andrzej Zoll.

sobota, kwietnia 26, 2008

Do dnia 01.07.2008



(kt)
ZAWIESZAM BLOGA do dnia 01.07.2008.
Akurat będzie po referendum w Irlandii i nie będę pisać niepotrzebnie i w uniesieniu bzdur.

Korzystam ze wspólnego łącza i hoba, huba czy czegoś takiego i coś mi sie nie podobają różne psikusy, wpisy i komentarze w internecie. Jako osoba dożarta dziś poprosiłam o rozwiązanie umowy i z dniem 30.06.2008 :-))) mają mnie zostawić na samodzielnym podłączeniu. Do 01.07.2008 wpisy z bladatwarz, frau, frau_pranajtis (1, 2), Ina, inamajo i ina_majo są zawieszone z powodów osobistych, prywatnych, prawie rodzinnych czy sąsiedzkich, jak kto woli. Dobrze się składa, bo akurat wieści z polityki powodują u mnie odruch nie do opanowania. Jakoś się powstrzymam przed komentarzami w blogu smoka i uczennic. Jestem uparta i słowa dotrzymam. Dwa miesiące szybko zleca. Przepraszam i pozdrawiam. Uaktywnię sie oczywiście jako Politynka u Sióstr (uczennic).

p.s.1
Dołączam jeszcze niedokończonego Dutkiewicza, a do Ziobry wrócę w lipcu. Ziobro u Smoka jest prawdziwy i aktualny. To rzeczywiście odgrzewany kotlet.

piątek, kwietnia 25, 2008

Fallen Madonna with the Big Boobies Zwei


"Upadła Madonna z wielkim cycem" poszła pod młotek
Ten, kto pamięta brytyjski serial "Allo, Allo", z pewnością zna perypetie związane z obrazem "Upadła Madonna z wielkim cycem". To niemal kultowe już dzieło zostało niedawno sprzedane na prawdziwej aukcji. I to aż za 4 tysiące funtów (ponad 22 tysiące złotych).

Po przeczytaniu tej wcześniejszej i kolejnej wiadomości z Der Dziennika, i następnej też:
,, Merkel będzie rządzić nami i całą Europą. Wyniki sondażu przeprowadzonego przez instytut Harrisa dla "Financial Times" są zaskakujące. Bo zgodnie z brukselską tradycją na nowe stanowisko przewodniczącego Rady UE, które od początku przyszłego roku zostanie ustanowione na mocy traktatu lizbońskiego, szykowano któregoś z mało znanych, drugoligowych polityków wprawionych w zakulisowych, rokowaniach - pisze DZIENNIK. (...) Mimo to prawie co piąty Francuz i Włoch chciałby, aby to właśnie ona stała się pierwszym prezydentem Europy. Takiego poparcia Angela Merkel nie uzyskała nawet w ojczyźnie.'',
przyszło mi do głowy, że można byłoby zlicytować równie ciekawy obraz, który z pewnością będzie zyskiwał na wartości, bo kto by nie chciał portretu w akwareli przyszłej prezydentowej Eurokołchozu? Niedługo będziemy jak za III Rzeszy wieszać w urzędach, na stacjach kolejowych, w sklepach portrety Andzeli Merkel z czołobitnością jakiej doświadcza tylko król Tajlandii Bhumibol Adulyadej, król Rama IX.


Zapraszam do licytacji obrazu!

czwartek, kwietnia 24, 2008

Czopki to przeżytek


(kt)

Ostatnio premier Tusk znika, robi nieprzewidziane gesty i zachowuje się cokolwiek dziwnie

(hs)

Wydano nakaz aresztowania Dartha Vadera


Ciekawa jestem czy sprawdzili, czy tego zazdrosnego ataku nie dokonał nasz premier. Wszak tylko on ma moc i moz jest z nim, co wykładał w czasie ponad 3 godzinnego expose. Popatrzcie, tutaj ,,skuteczny i mocny'' Tusk w stroju Vadera na spotkaniu przeciwko Gronkiewicz Waltz, która dzięki jego interwencji i tak została prezydentem Warszawy.



,,Brytyjskie władze wydały nakaz aresztowania mężczyzny, który w stroju Dartha Vadera, słynnego czarnego charakteru z "Gwiezdnych Wojen" George'a Lucasa, zaatakował dwie osoby - napisał dziennik "Daily Telegraph". Według gazety, poszukiwany mężczyzna odziany w czarny płaszcz i zakrywającą twarz maskę wdarł się do ogrodu dwóch innych fanów filmowej sagi Lucasa i uderzył ich metalową kulą ortopedyczną, imitującą filmowy miecz świetlny. Sędzia, który wydał nakaz aresztowania, zażądał doprowadzenia sprawcy przez policję. Mam nadzieję, że wkrótce będzie z nim moc - powiedział.''

Początek Tusk Arlines, taniego państwa i cudów cd



Początek Tusk Arlines, taniego państwa i cudów cd a wszystko dzięki hojności prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada, który mimo obietnicy Tuska, że Polska będzie walczyć z wojskami Izraelskimi przeciwko Iranowi, zlekceważył chwilowe omotanie przez naród wybrany mózgu premiera Donalda Tuska i postanowił pomóc premierowi w czynieniu cudów i oszczędzaniu pieniędzy podatników - rezygnacji ze zbyt kosztownych przelotów samolotem rządowym. Dwa w jednym.
Czyż nie jest to najpiękniejszy wyraz uznania Persów dla premiera z kraju, który niedługo nie będzie co prawda Polską, ale regionem przybałtyckim lub przykarpackim.
Na razie prezent został przyjęty jako prezent Prezydenta Iranu dla Prmiera Polski.

niedziela, kwietnia 20, 2008

Czydzieści czy



A Pan Bronisław Szenicer prosi o pomoc Prezydenta, polityków, ministrów bez skutku.

NASZ GŁOS nr 23 OUR VOICE No 23

Polacy ! Pomóżcie zatrzymać żydowskie barbarzyństwo w Polsce !

20 lutego br. minie 10 lat od uchwalenia przez posłów RP i podpisanej przez Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego ustawy dotyczącej restytucji mienia pożydowskiego należącego do 1939r do gmin wyznaniowych żydowskich i zwrotu tych majątków w ręce Zarządu Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP.

To historyczne wydarzenie, miało przynieść korzyści dla kolejnych pokoleń Polaków i Żydów. Miało też być świadectwem, iż hitlerowskim Niemcom nie udało się do końca wykonać plan Judenrein na polskiej ziemi.

Tymczasem okazało się inaczej !

Zarząd ZGWŻ objął dzieci komunistycznych pachołków, którzy są marionetkami w rękach organizacji żydowskich z Ameryki. Wraz ze Światowym Kongresem Żydów, zarządzanym przez Edgara Bronfmana i jemu podobnym degeneratom moralnym, doprowadzają do całkowitego wymazywania z krajobrazu naszego kraju, materialnych śladów Polskich Żydów.

W całej Europie szantażem i groźbą wymuszają zwrotu pozostałego mienia pożydowskiego, którego Hitler i Goebels nie zdołali zniszczyć. Oni w ramach stworzonego Przedsiębiorstwa Holocaust dorabiają się na pozostawionych majątkach przez prawdziwych właścicieli, bestialsko zgładzonych podczas okupacji hitlerowskiej. Za ich zgodą oraz błogosławieństwem ich rabina z Ameryki Michaela Schudricha, zwanego naczelnym rabinem RP – dokonują ostatecznej likwidacji, tych cudem ocalałych zabytków żydowskich.

Ponad 90% z oddanych już przez Państwo Polskie majątków, zostało sprzedanych, rozgrabionych lub całkowicie zniszczonych. W ich miejsce nowi właściciele pobudowali domy mieszkalne, parkingi lub zorganizowali w tych świętych żydowskich miejscach kultu religijnego - restauracje, puby, sklepy i inne biznesy.

Niestety, ta Restytucyjna Zagłada dokonuje się przy akompaniamencie władz polskich i szeroko udzielanej pomocy ze strony władz kościelnych innych wyznań, jak też ze strony organizatorów Dialogu Chrześcijan i Żydów, co dobrze widać podczas organizowanych Dniach Judaizmu, zajmujących się nie tylko sacrum, ale i profanum. W realizacji tej perfidnej profanacji pomagają też niektóre media zamieszczając artykuły dezorientujące społeczeństwo, odnośnie stosunków polsko-żydowskich, tak przeszłych, jak i obecnych.

Na szczęście są też publicyści, którzy piszą rzetelne artykuły, nie bojąc się oskarżeń o antysemityzm, który jest natychmiast wysuwany ze strony obecnych Herodów wobec tych, którzy odważą się napisać słowa prawdy.

Na prośbę wielu z naszych adresatów przesyłamy w załączeniu artykuł z Gazety Polskiej z dnia 20 grudnia 2006 roku, napisany przez Pana Leszka Misiaka pt. "Apartamenty na synagogach".

Głos Starozakonnych
Pierwszy odnośnik
Drugi odnośnik
PDF


IRLANDZKI PORTAL PRZECIWKO TRAKTATOWI LIZNONSKIEMU

sobota, kwietnia 19, 2008

Gdzie są chłopcy z tamtych lat?

(kt)



Czy Helenka też nuci sobie tę piosenkę, gdy patrzy na zdjęcie swoich chłopców? Wszak same chwaty słały jej uśmiechy i całowały w rączkę. Każdy ma bohatera na jakiego sobie zasłużył, nawet jak miał dzidków i rodziców w komunistycznej partii, to bohatera na swoją miarę sobie znajdzie.

Uratowane z blogu Smoka5

(kt)

Korzenie Tuska ze strony dziadków już znamy. Kiedy premier przypomni sobie pochodzenie obydwu babek?

Pozwalam sobie wkleić tekst z blogu smoka5. Jeśli ktoś ma zapisane inne historyjki, np. bajkę o garbatonosych, to proszę wrzucać do komentarzy. Wyswietle je w blogu.

2008-04-13, 08:44:36
Ja ekstrema tłumaczę z żydokomuńskiego. Tanio.
Tagi:

* żydokomuński, ekstrema

Drogi forumowiczu, zapewne jesteś zagubiony w tak szybko zmieniającym się świecie wartości i idei. Od czasu gdy jaruzel z kiszczakiem zostali ludźmi honoru, a szczególnie teraz gdy nad Polską niezmiennie krąży widmo kaczyzmu do obiegu wszedł nowy język -żydokomuński. Język bardzo trudny - bo słowa niby znajome , a znaczenie kompletnie inne. Idiomy anglosaskie to przy tym bułka z masłem.

Przedstawię dziś kilka zwrotów z tłumaczeniem:

- "obrona demokracji" - znaczy tyle, że ktoś z autorytetów dostał kopa ze stanowiska, które słusznie uważał za dożywotnie i dziedziczne i robi z tego tytułu rwetes . Ciekawostką jest ,ze obrońcą demokracji może zostać tylko osoba, która płakała w dniu śmierci stalina. Ze znanych obrońców rzeczonej demokracji -to szymborska -stalinowska wierszokletka czy też geremek wieloletni zasłużony działacz eskimoskiego pochodzenia Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Tak, tak, nasz drogi autorytet - brońcio jest zjednoczonym robotnikiem. Wprawdzie pracą uczciwą w życiu się nie skalał, ale "robotnikiem" jak udowodniłem -jest.

- " ksenofobizm" - określa on takiego ciemnego obywatela, który jeszcze pamięta znaczenie godła i hymnu Polski. Ksenofobizmu "obrońcy demokracji" wyjątkowo nie lubią. Właśnie zakazano wierszyka -"Kto ty jesteś -Polak mały".

- "otwartość na świat" - polityka zagraniczna na kolanach

- "prywatyzacja" - oddanie co Twoje swoim w majestacie prawa za złotówkę.

Jeżeli jesteś zainteresowany tłumaczeniem z żydokomuńskiego -obiecuję prześlę ci je za drobną opłatą. Wpłaty przeznaczę na wsparcie kuracji z choroby filipińskiej jednego z "obrońców demokracji".

Przy okazji chciałbym poinformować,że jestem wzruszony. Zostałem ekstremą po raz drugi wżyciu. Pierwszy raz było to gdy byłem dziarskim młodzieńcem i wybiłem zęba ZOMOlowi na Placu Piastów w Gliwicach w roku 1982 w dniu 3 maja. Tak nazywali mnie aż do 1989 roku. Potem zostałem ciemnogrodem lub mniej pieszczotliwie "ciemniakiem" -teraz wszystko wróciło na stare miejsce - jestem znowu starą dobrą ekstremą.

Och, łezka się w oku kręci.

Ciekawe , że ci co nazywali nas wtedy ekstremą mówili ,że nic nie znaczymy. Teraz pan WarzŁuk z agendy szwabskiej gazety mówi mi to samo.

Deja vu czy co?

Potem jeszcze był blog ,,młot na komuchów'', ale wisiał zaledwie pół dnia. :-(

Julka Leniwa I

(kt)





Pół roku już jest na państwowej pensji i nic nie robi. Ostatnio fakturę na rybę znalazła za złotych 8 (słownie osiem).

czwartek, kwietnia 17, 2008

Pani Staniszkis wspiera Dutkiewicza,Wałęsa bez retuszu, Książe niemiecki królem brytyjskim? Why not?

Pani Staniszkis wspiera Dutkiewicza

Bez większych oporów pani Staniszkis wspiera Dutkiewicza w jego kreacjach na najlepszego polityka. Jeździ z panem Dutkiewiczem do Wrocławia, mówi o nim dobrze w wywiadach. Najwyrażniej pan Dutkiewicz to prawie przyrodni syn pani Staniszkis, bo jej zaangażowanie w promocję tego uśpionego idealnego prezydenta z II szeregu jest wyjątkowe. ,,Tydzień temu, w czwartek byłam we Wrocławiu gdzie – razem z prezydentem tego miasta – Rafałem Dutkiewiczem brałam udział w panelu o politycznej aktywności młodzieży. A dwa dni później, w sobotę, w tym samym mieście odbyła się bijatyka między narodowcami a anarchistami.'' Nie anarchistami tylko socjalistyczna bojówką, która w imię europejskiej tolerancji złoiła skórę narodowcom. Pani Staniszkis mOwi: ,,Trochę się czerwienię dziś, przypominając sobie te słowa, ten mój zachwyt nad logiką wielowartościową w działaniu, i patrząc na typów w „glanach” pokazywanych przez TVN24.'' Pani profesor sie czerwieni, bo Ci w glanach leża na ziemi skopani i te glany sa symbolem nierównej walki idei, czy dlatego, ze lewicowe bojówki posunęły się trochę za daleko? I dalej pani Staniszkis się rozwodzi na temat europejskich wartości i podziału na wartości święte, świętsze i najświętsze : ,,I może jednak miałam rację: ta nowa filozofia „strukturowania” życia społecznego może pociągnąć właśnie ludzi młodych. Bo dostrzegają w tej lekkości porządek i nową wielowartościową logikę, gdy dla skina myślącego w kategorii dychotomii – „ja” – „obcy” - ten brak różnicy, przenikanie się wymiarów, dwubiegunowość zalegalizowanych – i równocześnie realizowanych – norm będzie tylko chaosem. '' Bład logiczny pani profesor, podział na my i oni jest wyrażnie zarysowany po stronie europejskiego lewactwa. Wszak oni zaatakowali legalnie zorganizowaną manifestację ,,glanów''. Nie nadążam za tą europejskością myśli pani profesor Staniszkis i mam to gdzieś.

Wynurzenia pani Staniszkis na temat Dutkiewicza są zabawne. Oto nowego formatu polityk, pieszczoszek Unii Demokratycznej, namaszczony przez Geremka i Mazowieckiego sekretarz Komitetu Obywatelskiego, ,,bezstronna świeżynka'' okazuje sie być ideałem dla ,,wybitnego socjologa europejskiej myśli politycznej'', która mówi: ,,I, że Dutkiewicz z wykształcenia informatyk mający doktorat z logiki formalnej, ma super kwalifikacje do uprawiania polityki w tej nowej Unii (i w Polsce), bo rozumie, co to znaczy porzucenie logiki dwuwartościowej, z jej zasadą wyłącznego środka (gdy nie można być/robić coś i równocześnie coś przeciwnego).'' Dutkiewicz - cud malina!

Wałęsa bez retuszu

Trzeba przyznać, że 2008 rok nie będzie zaliczony do najszczęśliwszych przez byłego preydenta od lewej nogi. IPN zapowiada od miesiecy publikację o Wałęsie, której data wydania już wielokrotnie była zmieniania. Z informacji wstępnych wynika, że materiały znalez^óne przez hstoryków IPN na temat Lecha Wałęsy nie stawiają jego postaci w przychylnym świetle. Za to dwumiesięcznik ,,Arkana'' wydał właśnie w kolejnym zeszycie artykuł Pawła Zyzaka ,,Dzieciństwo i młodość Lecha Wałęsy''. Osoba Wałęsy została opisana bez korekt, przemilczen i niedomówień. Bez wątpliwości rodzina Wałęsy według wspólczesnych standardów nie byłaby uznana za normalną, a przez niektórych zapewne za patologiczną. Mam Wałeśy wyszła za mąż rok po śmierci swojego męża za brata zmarłego męża czyli swojego szwagra, a dzieci z poprzedniego związku w tym również Wałęsa, odnosili sie wrogo do ojczyma-wuja. Religijność Wałesy, która wyssał podobno z mlekiem matki jest mitem utworzonym przez samego Wałęsę, co stawia pod znakiem zapytania jego ostatnie śmiałe uwagi pod adresem nominacji bp.Głódzia na arcybiskupa diecezji gdańskiej, które Wałęsa wypowiada jako zatwardziały katolik. Paweł Zyska dotarl do mieszkańca Pokrzywnicy, który zrelacjonował zdarzenie dość zdumiewające i opisujące chłopca niezbyt dobrze wychowanego i bogobojnego jakim widzi siebie sam Wałęsa w biografii ,,Droga do niepodległości'' czy w wywiadzie udzielonym sp.Orianie Fallaci: ,,Otóż podczas lekcji katechezy przygotowującej dzieci o pierwszej Komunii Świętej dziewięcioletni Lech, chcąc zaimponować kolegom, nasikał do kropielnicy z wodą święconą.(...) Jeden z miejscowych chłopców przypomina sobie braci Wałęsów chodzących na odpusty z najmłodzym Lechem, jako szefem grupy: ,,Po drodze wyrywali z płotów sztachety, by użyć ich potem w bójce. Dlatego nazywaliśmy go sztacheciarzem.''. Cudowne nawrócenie Wałęsy kościele przy dworcu gdańskim jest kolejnym mitem, bowiem sam nawrócony nie pamięta ani kościoła, ani dokładnej chwili nawrocenia. Artykuł Zyzaka pełen est detali odbrązowiających Lecha Wałęsę i obalających twierdzenie propagandy politycznej z lat 80-tych i 90-tych kreujących drugiego Prezydenta RP jako człowieka o kryształowym życiorysie.


Książe niemiecki królem brytyjskim? Why not?

Tak z zupełnie innej beczki. Współczucie należy okazać głowie tronu monarchii brytyjskiej. Najpierw premier i Izba Gmin przepchnęły tratkat reformujący (zwany lizbońskim), mimo wielu protestów poddanych królowej i jednoznacznej woli społeczeństwa w sprawie przeprowadzenia referendum w sprawie ratyfikacji eurobubla. Teraz okazuje się, że ,,cudowne nawrócenie'' na katolicyzm Tony Blaira w grudniu 2007 było chyba politycznym przygotowaniem gruntu pod zmianę opinii Brytyjczyków o możliwości wprowadzenia katolika na tron. W Wielkiej Brytanii o katolicyzmie pisze sie bez specjalnych sentymentow, Prasa codzienna o pielgrzymkach papieży pisze w stopniu koniecznym i niewyczerpującym, w sam raz by zadowolić ciekawość przecietnego Anglika. Papiez opisywany jest jak zwykla głowa obcego panstwa, a zmiany w stanowisku koscioła do wspolczesnych problemow czy kolejne encykliki Papieza poddawane regularnej krytyce jak utwory lietrackie. Ciekawostką pzostaje fakt, czy obecne urabianie opinii publicznej jest przygrywką do wprowadzenia Niemca na tron brytyjski czy to tylko jakaś polityczna gra, by Elżbieta II nie śmiała powiedzieć, czy lubi nowego prezydenta Europy jakiego namaści na stolec europejskie lewactwo. Przyznacie, że zmiana tronie brytyjskim z Elżbiety II na księcia Bawarii to byłyby niezłe jaja.

Ja tak jak zwykle troche na obrzeżach polskiej polityki, która mnie mierzi coraz bardziej. Czekam na referendum w Irlandii.
A tak przy okazji, wychodzi sprawa bezpieczństwa energetycznego. Gadzinowka zwana ,,Wyborczą'' skupiła się na niedogodnościach klientów PKO BP, która ma być prywatyzowana. Podejrzewam, że awaria dotyczyła wszystkich kas fiskalnych, podmiotów i firm działających w oprciu o urządzenia zasilane prądem. Krótko mówiac było to małe tsunami, ale sprowadzono je do niedogodności klientów jednego banku. Reszta moze sie ,,Iść paść''!

niedziela, kwietnia 13, 2008

Najfeld contra Adler



Może trochę nie na temat i z innej beczki, ale wklejam w całości komentarz.

wilre pisze...
title of comment: PRZESKOK.
Młode panny nie noszą nigdy brylantów, nawet w dniu wesela, chyba wieczorem tegoż dnia, podczas balu. Biżuterią ich aż do 20 roku życia są perły białe, korale turkusy oprawne w srebro, mało złota, chyba medalionik lub krzyżyk, malutki zegarek bez łańcuszka. Mogą też posługiwać się biżuterią fantazyjną z wszelkich imitacji, byle lekką i delikatną.
Kobiety przeszedłszy lat 35, powinny się wyrzec biżuterii młodej, to jest turkusów, korali i wszelkich ozdób fantazyjnych, bo w tym wieku lepiej nie nosić żadnych ozdób, jeżeli nie mogą być prawdziwe.
Dowodem najgorszego smaku, noszenie brylantów we dnie, co najwyżej można mieć pierścionki brylantowe. Pierścionki kładzie się na czwarty lub piąty palec. Jednym słowem, obładowywanie się kosztownościami, wprost się sprzeciwia najprostszym regułom elegancyi.
Garnitur kosztowności u mężczyzn składa się ze szpilki przy krawacie, z guzików przy koszuli i przy mankietach i z pierścienia.

„Kodeks światowy”, to pozycja napisana językiem wielce oryginalnym i epokowym. Autor doskonale zorientowany w człowieczych ułomnościach, a także i mankamentach „jednostek nieprzyjemnych”, tak oto je charakteryzuje:

Tak na przykład czyszczą sobie zęby lub wykłuwają je bez ceremonii, obcinają paznokcie niepomni, że te starania o ochędóstwo ciała, dokonywać się winny zdala od oczu ludzkich, we własnej sypialni lub buduarze. W ogóle o tej trosce, tak niezbędnej, około swej cielesnej powłoki, nie wypada mówić nawet w towarzystwie.
Nie mogę się też powstrzymać przy tej sposobności, ażeby nie zwrócić uwagi na wielkie zaniedbanie czystości swojego oddechu. Czyż może być co wstrętniejszego na rozmawianie z kimś i zatruwanie mu oddychania miazmatami, wydobywającymi się ze źle utrzymanych ust.

Jako że dawniej nie było dyskotek, na których mogłyby swobodnie bywać młode panny, jak ma to miejsce dzisiaj, w grę wchodziły jedynie bale z jasno określonym porządkiem. Do niego należało się stosować, o ile chciało się uchodzić za osobę dobrze wychowaną:

Na pierwszym balu, ma zazwyczaj młoda panna toaletę białą, skromną a poetyczną. Zaledwo ubarwia się ją jakimś kwiatkiem we włosach, jakąś niebieską wstążką w pasie, broń zaś Boże od sztucznej, wysoko piętrzącej się koafiury, - najprościej splecione warkocze lub loki, oto najpiękniejsza ozdoba!
Jeżeli panienka ma ojca, on ją wprowadza w salony, on ją przedstawia swym starym przyjaciołom, jemu też przedstawiają się z pośpiechem danserzy. Rzadko kiedy nie udaje się to pierwsze wejście w świat, jeżeli tylko dziewicę cechuje istotna niewinność i świeżość młodości.
Byłaby przeto anomalią młoda panna przeładowana kwiatami, wstążkami i kosztownościami, ze spojrzeniem zuchwałem i głową pysznie wzniesioną.

Życie płata różne niespodzianki w każdych czasach. Taką niespodzianką, wtedy, jak i dzisiaj, jest kobieta samotna. Autor tak charakteryzuje to zjawisko - Trzy są rozmaite i odrębne położenia kobiety samej: pierwsze gdy za mąż nie wychodzi, czyli zostaje starą panną (tzw. dzisiejsza singielka), - drugie gdy została wdową, - trzecie gdy rozłączyła się z mężem. Dla każdego z tych położeń istnieje kodeks specyalny pewnych reguł. Zobaczmy, jakie implikacje powyższych stanów wysnuwa autor:

I tak, gdy wdowa, choćby była najmłodsza, może urządzić sobie życie jak się jej podoba, panna, dopóki nie doszła do pewnego już wieku, nie może pozostać samą. Wieku trudno oznaczyć, zależy on bowiem od urody i wyglądu panny, jako też od stanowiska, jakie zajmuje w towarzystwie. Jedne nie starzeją się w 50-tym roku życia, inne staremi się już wydają w 25-tym. Lat dwadzieścia pięć, jest tym minimum dozwalającem pannie żyć samej, pod warunkiem jednak, że już nie ma rodziców, ale i wtedy jeszcze na wszelkich balach i wieczorach winna mieć towarzyszkę.
Młodej wdowie wypada przepędzić czas swojej żałoby w rodzinie męża, a nawet tak długo tam pozostać, zwłaszcza gdy w tej rodzinie niema innych dzieci, dopóki nie trafi się jej wyjść za mąż powtórnie. Jeżeli jednak ma dzieci, może mieszkać sama.
Wdowa po ukończeniu żałoby i choćby nie pragnęła wyjść za mąż powtórnie, może wchodzić w świat, bywać w teatrze i na balach, a na wizytach i przyjęciach u siebie zachowuje się jak kobieta zamężna.
Położenie kobiety rozłączonej z mężem jest całkiem odmienne. Żyć jej wypada jak najskromniej, i w najcichszem oddaleniu od świata, jeżeli nie chce narażać na najbrudniejsze potwarze i obmowy. Gdy ma dzieci, łatwo jej świat cały w nich odnaleźć, ale nigdy nie może się tak dalece wyemancypować, iżby prowadziła dom otwarty, przedewszystkiem zaś jak najrzadziej ukazywać się jej wypada we wszelkich miejscach publicznych samej.
Kobieta zamężna może sama chodzić do kościoła, czynić zakupy i oddawać wizyty.
Kobieta zamężna nei pójdzie bez męża do teatru, na bal, ani też nie przyjmie żadnego zaproszenia; jeżeli mąż lubi przebywać w domu, musi z nim dzielić samotność, chyba że ma już córkę, pannę na wydaniu, w którym to przypadku wszędzie towarzyszyć jej powinna.

I co wy na to, drogie Internautki? Zobaczmy zatem, żeby nie było, że autor tylko do kobiet pije, jak powinien zachowywać się mężczyzna po utracie żony w swoich relacjach z córką:

Skoro mężczyzna utraca nieszczęśliwie żonę, nim jeszcze córkę zdołał wydać za mąż, naówczas powinien albo oddać ją natychmiast do pensjonatu, albo przyjąć jej do towarzystwa kobietę wiekową. Chcieć prowadzić dom za pośrednictwem guwernantki, nie jest bynajmniej przyzwoicie.
Córka, mimo że jest już panną na wydaniu, nie może jednak jeszcze sama prowadzić domu ojca; bo z powodu częstej nieobecności jego zmuszoną byłaby pozostawać sama i w fałszywej pozycji, czy przez to, że musiałaby przyjmować gości, czy te wizyty oddawać.
Dlatego dopóki nie dojdzie do dwudziestu pięciu lat, ojciec przyjąć jej winien opiekunkę, którą najłacniej wybrać mu pomiędzy swemi krewnymi – najlepiej gdy do tego nadaje się stara panna

A teraz panowie Internauci, coś dla was ku rozwadze:

Mężczyzna, prowadzący pod ramię żonę swą, narzeczoną lub wogóle kobietę, którą szanuje, nie może kłaniać się kobiecie dwuznacznych obyczajów albo takiej, której przedstawić nie śmiałby w rodzinie swojej.
Kobietą zaś dwuznacznych obyczajów jest według nas każda taka, która stosunków swych z mężczyznami wyjawić nigdyby nie śmiała; - jeżeli więc mężczyzna mając kobietę uczciwą pod ręką, kłania się tamtej lub patrzy na nią uparcie. Lub daje poznać czemkolwiek, że ją zna, natenczas wyrządza towarzyszce swojej najcięższą obrazę; obrażona zaś nie powinna się wahać ani chwili i opuścić go natychmiast. Kobieta też uczciwa, spotkawszy swego znajomego w towarzystwie kobiet podejrzanych, udaje, że go nie widzi.

W obiektywny fakt, że wszystkie kobiety są piękne, żaden dobrze wychowany facet nie wątpi. Wprawdzie zdarzają się tacy, co wiążą rozstrzygnięcie tego dylematu z ilością wypitego wina, ale są to naprawdę przypadki odosobnione, słusznie nazywane przez co bardziej krewkie panie – męską szowinistyczną nierogacizną. Niemniej jednak, zdarza się, że nieidealnie urodziwe panie nie mają wzięcia w tańcu. Autor „Kodeksu światowego” takie widzi oto wyjście z sytuacji - Brzydkim naprzykład damom grzecznie jest postarać się o danserów, ale śmiesznością byłoby nasyłać im tychże całymi masami. Ot, cała filozofia.

„Kodeks światowy” traktuje również o uprzejmości, prowadzeniu korespondencji, paleniu cygar, zawarciu małżeństwa, umeblowaniu, chustce do nosa, zakładach, gestykulacji, komplementach, dyskrecji, kotylionach i zachowaniu się w wagonie. Wszystko po to, by przestrzenią publiczną, a także prywatną, zawładnęli dżentelmeni, których i wtedy i dzisiaj nie uświadczysz, bo to towar mocno deficytowy. Stąd chyba wołaniem na puszczy jest stwierdzenie autora, które do naszych czasów również pasuje i śmiało może stanowić puentę tego wpisu:

Nikt bardziej od „gentelmana” nie zwraca uwagi na drobne obowiązki życia. Chcąc przyczyniać się do szczęścia innych, lęka się urazić ich czemkolwiek, więc nie zapomina o niczem, nie pomija niczego.
Pełen jest też szacunku i łagodności dla kobiet. Mówiąc z niemi, nagina swój głos, zwykle brzmiący ostrzej, hamuje swoją gorącą krew. W rozmowie dobiera umiarkowanych i pełnych grzeczności wyrażeń. Znosi bez okazywania niecierpliwości żarty i podrażnienia, nie odpowiada nigdy grubiaństwem na nierozważne, niezręczne lub zbyt żywe słowo kobiety.
Niegdyś bywali w naszem społeczeństwie tak wychowywani mężczyźni, dziś stali się feniksem, lecz nie trzeba rozpaczać. Młode pokolenie można wychować inaczej, z uwagą na te cnoty, które obrzydły dzisiejszy cynizm nazywa „przestarzałymi”.

4:33 PM

piątek, kwietnia 11, 2008

Lansowanie masonów trwa

(kt)
Tak mnie wczoraj naszło i obejrzałam sobie program Bronisława Wildsteina ,,Cienie PRL-u''. Pomijam niewielki wkład w sprawę lustracji tego programu, bo uczelnie w Polsce to ciągle bastion wszelkiej maści niezlustrowanych pracowników, którzy z racji wieku dzierżą obecnie stery wielu szacownych placówek naukowo-badawczych. Nadal nie wiadomo kto jest kim. Wracając do sedna, zrobiony w biegu odcinek ,,Cienie PRL-u'' w stylu mamy jakąś historie, niech sobie panowie podyskutują, już w tej chwili nie robi na nikim wrażenia. Zastanowił mnie skład szanownego grona zaproszonego do studia a w szczególności antylustracyjnego duetu, o którym pisałam tutaj. Profesor Jan Hertwig Woleński (członek B'nai B'rith) i megafon prof.Andrzej Romanowski.
Wypowiadali się w sposób obrażający Barbarę Niemiec, która ujawniła donosicieli akademickich. Obrońcy lustracji wypadli słabo w konfrontacji z wygami antylustracyjnymi. Wildstein nie jest półgłówkiem, wiedział co robi. Po co lansować niewiele znaczącego profesora Woleńskiego? Ani to znakomitość, ani specjalista, ani tzw.,,autorytet''. Nie podoba mi się to.

page counter

niedziela, kwietnia 06, 2008

Bubel z Szenicerem nakręcili klip, członek B'nai B'rith o rozpadzie Chin, Borusewicz zacheca do kolportażu bibuły, łamanie praw dziennikarzy w Sejmie

(pw)

Bubel z Szenicerem nakręcili klip

Na początku zrobił się jak zwykle straszny szum, że znowu ten prostak i antysemita Leszek Bubel sieje wśród Polaków nienawiść do narodu wybranego. Żydowskie organizacje wystąpiły nawet do właścicieli YouTube.com z żądaniem zablokowania strony z klipem, na którym L.Bubel śpiewa ,,Aj-waj, to nie Wasz kraj'' i ,,Grossy i Michniki won do Ameryki''. Problem z antysemityzmem pojawił się wówczas, gdy rozpoznano na klipie tańczącego radośnie długoletniego i już niestety byłego dyrektora żydowskiego cmentarza Bolesława Szenicera, a którego chciałby leczyć członek zacnej żydowskiej loży Polin niejaki Kadlacik.



Ten klip nie jest w żadnej mierze antysemicki!
Jest o dzieciach komunistów, którzy nienawidzili Polski. Jeśli nie podoba im się kraj, w którym tolerowano komunistyczne poglądy ich przodków, to powinni emigrować do Ameryki. Gross i Michnik są dobrym przykładem. Gross nie jest żydem (jego matka była Polką). Michnik został wychowany przez żydowską rodzinę zatwardziałych komunistów, ale był ich adoptowanym dzieckiem (pisze o tym Zambrowski). Jeśli piosenka jest o tych dwóch lewakach, to może być co najwyżej prostacka, ewentualnie ,,antyjudaistyczna'', ale nie antysemicka.



Złe sny chińskiej władzy

,,O widmie rewolucji w Kraju Środka i o tym, dlaczego Chińczycy są kosmitami Konradowi Dulkowskiemu i Mirze Suchodolskiej mówi dr Michał Korzec, sinolog. [prywatnie mąż proj.Staniszkis; członek B'nai B'rith żydowskiej loży masońskiej POLIN w Polsce]




Świat znienawidził Chiny. Marcowa masakra Tybetańczyków sprawiła, że Kraj Środka stracił twarz.

Ten rok, olimpiady, miał być rokiem triumfu chińskiej potęgi. Przypieczętowaniem uznania na świecie jako wschodzącego supermocarstwa, które coraz bardziej się demokratyzuje. I ten plan runął w gruzach: świat zobaczył, jak chińskie ZOMO wywleka ludzi z domów, jak ich bije…Te obrazy to jest to, co obecnie świat myśli o Chinach.

A co myślą Chińczycy?

Obserwowałem te wydarzenia, gdy byłem w Berlinie z grupą Chińczyków. Zgromadziliśmy się wokół telewizora i wpatrywaliśmy w sceny, które ktoś nagrał w Lhasie, a które przez internet dotarły do reszty świata: Tybetańczycy i chińscy milicjanci. Co ciekawe, Tybetańczycy, ostrożnie, trzymając ręce na widoku, zaczęli się zbliżać do tego chińskiego ZOMO. Zamiast uciekać, otoczyli mundurowych. Mogli zostać zastrzeleni, ale się nie bali. To właśnie najbardziej poruszyło znajomych Chińczyków - że Tybetańczycy przestali się bać. I że to zapowiada początek końca systemu.

Jest obawa, że dopiero po olimpiadzie, kiedy już nie trzeba będzie się liczyć z opinią światową, wokół Tybetu zaciśnie się chińska pięść.

Nie wiem, co będzie po olimpiadzie. Ale mogę sobie wyobrazić, co stanie się podczas igrzysk, gdy do Pekinu przyjadą zagraniczni turyści. Będą rozwijali flagi tybetańskie, skandowali hasła Dalajlamy. I będzie to widział cały świat, ale i lud pekiński. Ten lud, który nie zapomniał upokorzenia z 1989 roku z Pekinu, kiedy podczas powstania na drogach do Tiananmen zamordowano może 400, a może 1000 osób. Jestem ciekaw, czy pekińczycy, widząc obcokrajowców krzyczących o wolności, będą ich obrzucali błotem, czy może raczej przyłączą się do nich.

Młodzi Chińczycy nie wiedzą, co się wydarzyło 4 czerwca 1989 roku. A starsi nie chcą pamiętać. Jedni i drudzy oddali się radosnej konsumpcji - jeżdżą nowymi samochodami, stroją się i oglądają MTV. Po co im awantury.

Chińczycy z zapałem korzystają z tego, co przyniósł im wzrost gospodarczy. A także z moralnej swobody. Młodzi nie słuchają już starszych, rodzina przestała mieć wpływ na wybory życiowe, a partia nie ma już swoich wzorów moralności. Chińczycy uprawiają więc seks, mówią o nim, w dużych miastach pełno jest klubów dla gejów. To prawda, że jak opowiadam młodzieży, co się kiedyś działo, to patrzą na mnie wielkimi oczyma, że to jakieś science fiction. Ale z pamięci społecznej się nie da wymazać tragicznych wydarzeń.
Tybetańczycy przestali się bać. Oznacza to początek końca reżimu

Zwłaszcza że w mieszkańcach dużych miast, głównie Pekinu, zaczyna narastać poczucie opresyjności. Wiedzą, jak żyje świat, bo mają telewizję, internet, których - wbrew pozorom - władze nie są w stanie kontrolować. Duszą się, mają dość głupich biurokratycznych przepisów. Tak więc choć mogą sprawiać wrażenie zadowolonych, skoncentrowanych na konsumpcji, wkrótce przypomną sobie o Tiananmen. O tym, o co w życiu chodzi. Tak jak przypomnieli sobie Polacy. Na początku lat 70. w Polsce wielu nie wiedziało, co to Katyń. Byli zadowoleni. Gierek, otwarcie na świat. Czekolada i pomarańcze za walutę z zagranicznych pożyczek. Po co mieli sobie zawracać głowę sprawami, na które nie mieli wpływu. Ale przypomnieli sobie.

Bunty społeczne wybuchały zwykle wtedy, kiedy kończyła się konsumpcja, a zaczynał kryzys. Chiny mają ponaddziesięcioprocentowy wzrost gospodarczy!

W lutym zrobiłem objazd po Kantonie. Wsiadłem w nowiutkie audi pożyczone od znajomego chińskiego biznesmena i ruszyłem autostradą. I dopóki się jej trzymałem, było wspaniale. Ale wystarczyło odbić parę kilometrów z trasy… Połowa stacji benzynowych zamknięta, a przed tymi, które są otwarte, ciągną się długie, długie kolejki aut. Na prowincji elektrownie wstrzymują dostawę prądu na osiem godzin dziennie. Chinom, tej fabryce świata, zaczyna brakować napędu: ropy, benzyny, mazutu. Ludzie boją się. Że ten ich świat dobrobytu wytrzyma jeszcze do olimpiady, a potem runie. I że wybuchnie wojna z Tajwanem, bo rząd zacznie działania agresywne, by odwrócić uwagę od pogarszającej się sytuacji. ''


Do antychińskiej propagandy dołącza się niezawodny Borusewicz i zachęca kibiców do działań niezgodnych z prawem. ,,Proponuję, by każdy kibic zabrał ze sobą do Chin jedną napisaną po chińsku książkę lub broszurę dotyczącą praw człowieka i demokracji – pisze we "Wprost" marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.'' Biorąc pod uwagę, że na razie politycy nie wybierają się do Chin, zachęcanie obywateli do działań zakazanych w Chinach jest zwykła hipokryzją. Proponuję, żeby marszałek Borusewicz sam wybrał się do Chin z przemycaną bibułą. Żywię nadzieję, że władze chińskie będą wiedzieć, co mają z tym panem zrobić i że pozbędziemy się pseudodemokratycznych aktywistów na dobre. Trzeba tylko pilnować, żeby sami robili to, do czego zachęcają polskich kibiców.

Może Marszałek Borusewicz zająłby się łamaniem praw polskich dziennikarzy? Dziennikarze Naszego Dziennika są szykanowani a pan Szczepański kolejny członek B'nai B'rith i równocześnie prawa ręka Komorowskiego do spraw mediów robi, co mu się rzewnie podoba.

,,Marszałek Bronisław Komorowski występuje w obronie represjonowanych opozycyjnych dziennikarzy na Białorusi, a w tym samym czasie jego podwładni szykanują dziennikarzy "Naszego Dziennika" - mówią parlamentarzyści i domagają się wyjaśnień
Prezydium Sejmu zajmie się szykanami wobec "Naszego Dziennika"





Ograniczenie dziewięciu dziennikarzom "Naszego Dziennika" możliwości relacjonowania prac Sejmu i wydarzeń rozgrywających się w kuluarach parlamentu to działanie mające charakter politycznych represji - uważają posłowie opozycji. Ich zdaniem, w ten sposób urzędnicy rządzącej koalicji próbują utrudnić dostęp opinii publicznej do informacji. Decyzję o ograniczeniu prasowych akredytacji dla "Naszego Dziennika" szef Biura Prasowego Sejmu Jarosław Szczepański podjął samodzielnie, nie informując o tym wicemarszałków Sejmu: Krzysztofa Putry i Jarosława Kalinowskiego.
Sprawą zajmie się Prezydium Sejmu.

W ubiegłym tygodniu marszałek Bronisław Komorowski występował na specjalnym briefingu, na którym deklarował solidarność z represjonowanymi, szykanowanymi dziennikarzami białoruskich gazet, którym uniemożliwia się pracę. Nie minął tydzień i podobną sytuację mamy w polskim parlamencie. - Czy rządząca koalicja tak bardzo obawia się krytycznych analiz publikowanych na łamach "Naszego Dziennika"? - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk, wiceszef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Zasłanianie się zmianami regulaminowymi przez Jarosława Szczepańskiego, szefa Biura Prasowego Kancelarii Sejmu, jest mało racjonalne. Nie znajduje bowiem żadnego merytorycznego uzasadnienia powód, dla którego tylko jeden ze zgłoszonych przez redakcję fotoreporterów otrzymał stałą kartę prasową. Możliwości pełnego wykonywania zawodu na terenie Sejmu RP pozbawiono w ten sposób Marka Borawskiego, który w parlamencie pracował 10 lat.
- Nie znam powodu. Najpierw usłyszałem, że nie spełniam kryteriów, teraz dotarła do mnie od osób trzecich arogancka wypowiedź pana Szczepańskiego, że jak tak mi zależy, to mam zamienić się na karty prasowe z dziennikarzem, który stałą przepustkę dostał. Nie podejrzewam pana Szczepańskiego o nieznajomość pracy dziennikarskiej, więc powód takich, a nie innych działań musi mieć charakter pozamerytoryczny - mówi Marek Borawski, fotoreporter "Naszego Dziennika".
- Pierwsze słyszę. Jakie ograniczenia dla dziennikarzy? Nic mi o tym nie wiadomo, dlatego proszę wybaczyć, nie będę komentował - powiedział nam wicemarszałek Jarosław Kalinowski (PSL).
- Jestem zaskoczony. Tę sprawę trzeba będzie wyjaśnić - dodaje wicemarszałek Krzysztof Putra (PiS).
Wyjaśnień w sprawie szykan wobec dziennikarzy "Naszego Dziennika" domaga się nie tylko opozycja, ale również koalicja PO - PSL. Poseł ludowców Andrzej Grzyb już zapowiedział, że tą kwestią zajmie się Prezydium Sejmu.
- W tej chwili interweniuję w tej sprawie osobiście, ale będę też naciskał na oficjalne stanowisko całego klubu w tej sprawie - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk.
Jeszcze wczoraj do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego wpłynęło pismo posła Zbigniewa Girzyńskiego (PiS). Parlamentarzysta stawia sprawę bez ogródek: to polityczne szykany.
"Powołany przez Pana Marszałka na szefa Biura Prasowego Kancelarii Sejmu pan Jarosław Szczepański zamiast ułatwiać pracę dziennikarzom i stwarzać im dogodne warunki do wykonywania swojej misji, uniemożliwia im wykonywanie obowiązków dziennikarskich" - uważa Girzyński.
Wojciech Wybranowski

sobota, kwietnia 05, 2008

APEL Bojkot obcych mediów w Polsce - akcja!

(pw)

"Kochamy rodziców, miłujemy dzieci, drodzy są nam krewni, domownicy, ale wszystkie owe każdego z nas afekty łączy w sobie jedna Ojczyzna, za którą kto – będąc prawym człowiekiem – wahałby się oddać życie, jeśli tylko mógłby się jej przysłużyć?

O ile zatem bardziej potępienia godna jest nikczemność tych, którzy rozczłonkowali Ojczyznę swoimi zbrodniczymi postępkami i zarówno uprzednio jak i teraz - działają na jej doszczętną zgubę.”


Cycero


My - blogerzy Salonu 24 - ogłaszamy BOJKOT obcych mediów w Polsce.


APEL


Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie.

Ale mam też prawa, w tym prawo do podmiotowości - jako Polak w suwerennej Polsce.

Nosimy Polskę w naszych sercach. Chcemy ją lepiej poznawać, jej służyć, budować ją i ulepszać.

Potrzebujemy i mamy prawo do rzetelnej informacji o Polsce
i świecie. Tymczasem dzień w dzień poddawani jesteśmy tresurze i dezinformacji przez zawłaszczające polską przestrzeń medialną antypolskie molochy typu TVN, niemiecki der Dziennik czy wybijającą się
w kłamstwie i manipulacji Gazetę Wyborczą.

Jesteśmy obrażani i wyzywani w niewybredny sposób za sam fakt bycia Polakami, za przywiązanie do własnej historii, tradycji, religii.

Najwyższy już czas upomnieć się o własną godność
i przyrodzone nam prawa, o dorobek i dziedzictwo naszych przodków, którzy często nie szczędzili życia byśmy mogli żyć wolni.

Pamiętajmy, że życie jest nam dane, ale i – zadane.

Zyć godnie i zapewnić godne życie naszym dzieciom jest naszą świętą powinnością.

Nic nie usprawiedliwi grzechu zaniedbania i zaniechania, jeśli nadal pozwolimy się wieść na manowce kłamcom, uzurpatorom
i fałszywym autorytetom.

Być może wygodnie jest żyć z mentalnością niewolnika, dreptać na krótkiej smyczy i wyręczać się w myśleniu michnikowszczyzną.

Ale kto chce być wolnym - musi podjąć wyzwanie, trud
i odpowiedzialność za losy własne, swojej rodziny i Ojczyzny.

Zbłądzić może każdy, ale po tylu latach niezliczonych kłamstw
i manipulacji - kupować np. Wyborczą, reklamować się w niej czy kupować reklamowane tam towary może tylko ktoś, kto świadomie chce wspierać finansowo tę wrogą nam machinę medialną.

NIE MUSISZ - NIE KUPUJ !

Źródło: http://aspiryna.salon24.pl/index.html




Pięć Prawd Polaków spod znaku Rodła i ich uniwersalne przesłanie

Na wstępie przypomnijmy, że Pięć Prawd Polaków zostało uchwalonych i uroczyście proklamowanych w niedzielę, 6 marca 1938 r., w największej sali teatralnej w Berlinie, w czasie Kongresu Związku Polaków w Niemczech - w XV-lecie istnienia tegoż Związku - w obecności prawie sześciu tysięcy przedstawicieli Polaków w Niemczech. Prawdy te brzmią: prawda pierwsza: Jesteśmy Polakami; prawda druga: Wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci; prawda trzecia: Polak Polakowi bratem; prawda czwarta: Co dzień Polak Narodowi służy; prawda piąta: Polska Matką naszą - nie wolno mówić o Matce źle.

Godne jest podkreślenia, iż prawdy te, jak wówczas oznajmiono, "nie z rozumu mędrców wielkich się wywodzą, ale z najprostszych serc ludu polskiego wydobyte są" i zostały skierowane "do wszystkich serc polskich w świecie". Niektórzy historycy przyrównują ich rangę do Konstytucji 3 Maja z roku 1791. W każdym razie prawdy te są ewenementem wielkiego patriotyzmu Polaków, którzy doczekali się niepodległego, odrodzonego państwa polskiego, ale w wyniku dziejowych losów mieszkali i działali za ówczesną zachodnią i północną granicą Polski. Historia pokazała, że pomogły one przetrwać naszym rodakom trudny czas prześladowań i szykan płynących ze strony przedstawicieli niemieckiego nacjonalizmu. Po siedemdziesięciu latach od ich uchwalenia i proklamowania można powiedzieć, że nadal zachowują swoją aktualność i mogą stanowić wspaniałą lekcję patriotyzmu dla dzisiejszych Polaków będących na emigracji, a także dla rodaków mieszkających w ojczystym kraju.
Wskażmy na aktualność poszczególnych prawd i uwydatnijmy ich uniwersalne przesłanie.

Prawda pierwsza: Jesteśmy Polakami
Słowa te pojawiły się już w roku 1922 podczas organizowania Związku Polaków w Niemczech. Rzeczpospolita Polska odzyskała państwowość, pojawiła się ponownie na mapie Europy. Okazało się jednak, że około 1,5 mln Polaków znalazło się w granicach Niemiec. Byli to: Ślązacy, Warmiacy, Mazurzy, Kaszubi, Luboszanie, emigranci na ziemiach połabskich, w Westfalii i Nadrenii. Potrzebne było jakieś hasło jednoczące, by się zorganizować i wspólnie zabiegać o prawa mniejszości narodowej. Sformułowano hasło: "Jesteśmy Polakami". Czas pokazał, że pomogło ono zachować tożsamość narodową naszym rodakom na obczyźnie u zachodnich sąsiadów.
W latach II wojny światowej pojawiło się nowe, poważniejsze zagrożenie dla Polaków. Naród nasz został skazany na eksterminację. Najeźdźcy zachodni i wschodni traktowali nas jak zwierzęta, jak istoty niższe, pozbawione ludzkich praw. Po zakończeniu wojny zjawiło się kolejne zagrożenie. Polacy zostali poddani wpływom ateistycznej, nieprzyjaznej nam kultury sowieckiej. Także Zachód traktował nas po macoszemu, jako naród drugiej kategorii, jako tzw. drugi świat, po pierwszym świecie zachodnim i przed trzecim światem afrykańskim. Jeszcze dziś bywa tak, że gdy na Zachodzie przyznajemy się, iż jesteśmy Polakami, odczuwamy, że niektórzy patrzą na nas z góry, jakby z lekceważeniem.
Dzisiaj w prasie krajowej i zagranicznej znajdujemy artykuły o polskim nacjonalizmie. W mediach i publikacjach liberalnych unika się pojęcia "naród". Mówi się raczej o społeczeństwie, państwie. Mówienie o narodzie traktuje się niekiedy jako przejaw nacjonalizmu. Zwolennicy skrajnego globalizmu mówią, że należy wynarodawiać społeczeństwa. W imię kosmopolityzmu dążą, jeśli już nie do wyniszczania, to przynajmniej do osłabienia narodowych kultur. Przestają mówić o prawach narodów i ich ojczyznach. Są to bardzo niebezpieczne poczynania. Wiemy bowiem, że nie wolno odbierać człowiekowi jego własnej ojczyzny i rodzimej kultury.
Jako chrześcijanie, Polacy, potrafimy odróżniać nacjonalizm od patriotyzmu. Patriotyzm to cnota, to właściwa miłość do Ojczyzny. Nacjonalizm to miłość zwyrodniała.
Innym aktualnym i niekorzystnym trendem dla Polski jest pozbawianie Polaków polskiego obywatelstwa. Nasi rodacy pozbawieni obywatelstwa tracą w jakiejś mierze prawo do swego Narodu, do państwa polskiego i do narodowej kultury.
Wobec tych różnych zagrożeń prawda spod znaku Rodła: Jesteśmy Polakami, zachowuje szczególną aktualność. Chcemy się cieszyć, że jesteśmy Polakami i być z tego dumni, bez pogardy dla obywateli innych narodów, ale także bez kompleksów wobec nich.

Prawda druga: Wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci
Polacy jako Naród oparli swoją wiarę na chrześcijaństwie zachodnim, na katolicyzmie. Zachowywali jedność ze Stolicą Apostolską. Przez wieki powtarzano hasło: "Polonia semper fidelis". Naszego przywiązania do katolicyzmu nie zdołali zniszczyć ani osłabić zaborcy. To oni od samego początku usiłowali nas wynarodowić, zabić w nas polskość, narzucali nam swoją wiarę. Rosjanie ciągnęli nas ku prawosławiu, Niemcy propagowali protestantyzm. W tradycji polskiej obowiązywała zasada wolności sumienia. "Nie jestem panem waszych sumień" - mówił nasz król. Polska wierna katolicyzmowi odznaczała się dużą tolerancją dla innowierców. Do tolerancyjnej Polski ciągnęli Żydzi, arianie, Tatarzy, Ukraińcy i inne nacje. W czasach niewoli, w okresie powstań narodowych i okupacji, szczególną rolę w zachowaniu katolickości i polskości naszego Narodu odegrała rodzina. Była ona bastionem katolickiej wiary i ostoją zdrowego patriotyzmu.
Po II wojnie światowej zaprowadzano w Polsce ateizm, i to metodą administracyjną. Był to towar importowany ze Wschodu, który ranił polską duszę. Naród pod przewodnictwem Kościoła katolickiego stanął w obronie wiary. Siłą i ostoją naszej narodowej tożsamości stała się przynależność do Kościoła katolickiego. Dziś w świecie zachodnim panoszy się postmodernizm, szerzy się sekularyzacja. Odżywają oświeceniowe, antychrześcijańskie hasła i postulaty usuwania religii z życia publicznego i ograniczenia jej do sfery czysto prywatnej. Któż z nas nie słyszał o haśle: "Żyjmy tak, jakby Boga nie było, jakby Bóg nie istniał". Trendy te płyną do nas z Zachodu. Naszą obroną może być mocne przywiązanie do kultury narodowej, która jest chrześcijańska, przywiązanie do wiary naszych ojców, przywiązanie do Kościoła katolickiego. Nasza wyjątkowość, nasza siła to katolicyzm. Tylko przez katolicyzm możemy odzyskać siłę i budować lepsze jutro naszej Ojczyzny. Mamy tu na myśli nie tylko katolicyzm jako zespół wierzeń, prawd religijnych, ale jako rodzaj kultury, przenikniętej pierwiastkami chrześcijańskimi.
Trzeba to przypominać rządzącym i partiom politycznym, tym, którzy ulegają modnym hasłom liberalistycznym, nihilistycznym. Dobrą przyszłość Narodu i państwa trzeba budować na wierze naszych ojców. Nikt jeszcze w dziejach ludzkości nie żałował, że słuchał Pana Boga, że zachowywał Jego Prawo. Otwarcie się na Pana Boga, oddawanie Mu chwały przez wiarę, modlitwę i dobre postępowanie, co jest równoznaczne z dążeniem do świętości, jest gwarancją naszej ziemskiej pomyślności i zadatkiem na szczęśliwą wieczność.

Prawda trzecia: Polak Polakowi bratem
Prawda ta łączy się jakoś z naszymi narodowymi wadami. Mówił o nich tak często Prymas Tysiąclecia, kard. Stefan Wyszyński. W Jasnogórskich Ślubach Narodu było zawarte przyrzeczenie do walki z wadami narodowymi. Jan Długosz kiedyś napisał, że Polaków charakteryzuje bezinteresowna zawiść. W naszej historii wrogowie próbowali nas dzielić, by zniewalać Polaków i nimi rządzić. Dzisiaj też pojawiają się nowe próby dzielenia Narodu. Musimy w nas samych odnaleźć źródło jedności i solidarności. Pierwszym krokiem do tego jest odnaleźć w drugim Polaku brata. Polak nasz brat to hasło aktualne, godne realizowania.
Napawają nas radością informacje o tym, jak Polacy pomagają sobie na emigracji, jak podają rękę słabszemu, zagubionemu bratu, ale martwią nas także wieści o wzajemnej zazdrości czy przypadki znieczulicy, braku wrażliwości na biedę czy nieporadność drugich.
Podobne uczucia pozytywne i negatywne rodzą się w nas przy obserwacji polskiego życia politycznego. Polak Polakowi bratem to hasło dla nas wszystkich na każdy czas.

Prawda czwarta: Co dzień Polak Narodowi służy
Służba narodowi to działalność na rzecz obrony i promocji wspólnego dobra. Dzisiaj mówi się o służbie państwu, a nie narodowi, a przecież człowiek najlepiej rozwija się i wychowuje we własnym narodzie. Bolejemy nad tym, że wybrani przez nas politycy, parlamentarzyści, przynajmniej niektórzy, tak szybko zapominają o powierzonej im przez Naród misji służenia dobru wspólnemu, że niekiedy interes własny czy własnej partii przedkładają nad interes Narodu.
Dawniej o wielu społecznych zawodach mówiło się jako o służbie. Stąd do dziś jeszcze funkcjonują określenia: służba zdrowia, służba wojskowa, służby porządkowe. Kolejarze nie mówili, że idą do pracy, ale że idą na służbę.
W tym kontekście warto też przypomnieć, że słowo "minister" oznacza sługę, który służy. Powinna to być służba dla dobra drugich, dla dobra Narodu. Trzeba by o to zabiegać, by Polakom lepiej się wiodło w ich własnej Ojczyźnie, by nie musieli wyjeżdżać za chlebem i pracą za granicę. Przecież Polacy, którzy tyleż walczyli o wolność naszą i waszą na tylu frontach ostatnich wojen, są tego warci i godni, by nie byli nadal upokarzani. Postawa służebna rządzących i każdego z nas mogłaby wiele zmienić na lepsze. Jest nam potrzebny narodowy zryw, by naprawdę działać i żyć dla dobra drugich, dla dobra Narodu, a jest to możliwe jedynie przez służbę.

Prawda piąta: Polska Matką naszą - nie wolno mówić o Matce źle!
Prawda ta ma piękny rodowód. Oto 17-letni chłopak, urodzony w Westfalii, pojechał po raz pierwszy do krewnych w Polsce. Wrócił po tygodniu i zatrzymał się w Berlinie, gdzie prosił w centrali Związku Polaków w Niemczech o opiekę przed gniewem ojca, ponieważ uderzył w twarz swego stryja za to, że ten się źle o Polsce wyrażał. "A przecież - mówił chłopiec - Polska to Matka nasza, a o Matce nie mówi się źle".
Tę prawdę piątą spod znaku Rodła uwydatnił nam w ostatnim czasie tak wyraziście i wprost wzruszająco Sługa Boży Jan Paweł II. W przemówieniu powitalnym, na rozpoczęcie drugiej pielgrzymki do Ojczyzny, 16 czerwca 1983 r., mówił do nas w Warszawie, na Okęciu: "Pierwszym słowem wypowiedzianym w milczeniu i na klęczkach, był pocałunek tej ziemi, ojczystej ziemi... Pocałunek złożony na ziemi polskiej ma jednak dla mnie sens szczególny. Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki - albowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej...". Urzekają nas te słowa Papieża Polaka, słowa, w których kryje się tyleż miłości do Ojczyzny, słowa, w których jest zawarte wezwanie do nas, abyśmy Ojczyznę traktowali jako matkę.
O matce nie wolno mówić źle. Niestety, słyszymy niekiedy złe mówienie o Polsce, i to z ust Polaków. Słychać takie głosy na polskiej ziemi i na obczyźnie. Niekiedy słowo "Polska" zastępuje się słowem "ten kraj": "W tym kraju żyje się źle, z tego kraju trzeba uciekać, w tym kraju nie można się niczego dorobić; w tym kraju jest bałagan; po co mi taki kraj!". Źle o Polsce mówi część emigrantów, którzy próbują usprawiedliwiać swój wyjazd z Ojczyzny. Mówią, że w Polsce się tyle nie zarabia, że w Polsce nie ma takich dróg, że w Polsce się pije, kradnie i bałagani itd. Tego rodzaju mówienie jest wielkim nietaktem. O Polsce, tak jak o matce, nie powinno się mówić źle. Matka może być czasem zła, może mieć jakieś słabości, wady, braki, ale dobre dziecko nie będzie nigdy mówić źle o takiej matce. Matka, jakakolwiek by była, jest dla dziecka wielkim darem. Ojczyzna jako matka jest także wielkim darem dla człowieka. Daje bowiem człowiekowi zakorzenienie, historię, ziemię, kulturę, przyrodę. Ojczyzna jest domem umożliwiającym człowiekowi rozwój. O ile związek dziecka z matką jest naturalny, o tyle miłości do Ojczyzny trzeba się uczyć. Gdy z matką jest źle, tym bardziej się ją kocha. Gdy z Ojczyzną jest źle, nie pluje się na nią i nie narzeka, ale tym bardziej się ją kocha. Wszelkie nieszczęścia Ojczyzny są okazją do większej miłości względem niej.

Zakończenie
Przypomnianych Pięć Prawd spod znaku Rodła ma uniwersalne przesłanie. Zachowuje aktualność na każdy czas. Jest wyrazem wiary, przywiązania do Pana Boga i Kościoła, przejawem wielkiego patriotyzmu i miłości do Ojczyzny. Powinno być często przypominane zarówno młodemu, jak i starszemu pokoleniu. Niekiedy narzekamy dziś na brak patriotyzmu w młodym pokoleniu. Żeby być w prawdzie, trzeba powiedzieć, że winę za to ponosi często starsze pokolenie. Wszelkie kryzysy dzieci i młodzieży są bowiem zwykle poprzedzane jeszcze większym kryzysem dorosłych. Niedojrzałe postawy dzieci i młodzieży są często wręcz odbiciem lustrzanym słabości i błędów ludzi dorosłych. To przecież nie dzieci czy młodzież, lecz dorośli wymyślają toksyczne ideologie o wychowaniu "bez stresów", o prawach bez obowiązków, o szkole "neutralnej światopoglądowo", o spontanicznej samorealizacji, o nacjonalizmie, fundamentalizmie itp. Wydaje się, że wielkim dzisiejszym problemem jest brak kompetentnych, mądrych, rozmodlonych i szlachetnych wychowawców. W chorej kulturze ponowoczesności młodym ludziom jest trudniej dorastać do ich własnych marzeń - często z winy wielu dorosłych" (ks. M. Dziewiecki, "Nasz Dziennik", 3 marca 2008, nr 53, s. 5). Trzeba ubolewać, że w mediach najgłośniej wypowiadają się cynicy i demoralizatorzy. Winniśmy więc wiele czynić, by w naszych rodzinach, świątyniach, szkołach, na spotkaniach oficjalnych i towarzyskich prezentować postawy zdrowego patriotyzmu, między innymi tego spod znaku Rodła.
Pięć Prawd Polaków spod znaku Rodła to niezwykle aktualny i bardzo uniwersalny, religijny i patriotyczny program na budowanie lepszego jutra naszej Matki Ojczyzny - Polski - Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Ksiądz biskup Ignacy Dec

Prelekcja wygłoszona w czasie konferencji w 70. rocznicę Berlińskiego Kongresu Związku Polaków w Niemczech i uchwalenia Pięciu Prawd Polaków spod znaku Rodła, zorganizowanej przez Katolickie Stowarzyszenie "Civitas Christiana" - Oddział Dolnośląski we Wrocławiu, aula PWT we Wrocławiu, 7 marca 2008 r.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20080327&typ=my&id=my11.txt

wtorek, kwietnia 01, 2008

Panie, Panowie, dzisiaj skończyła się suwerenna Polska

(pw)
Odzyskawszy niepodległość i suwerenność po 45 latach komunistycznego jarzma na lat zaledwie 19, dziś głosami posłów Polska pozbyła się niezależności i po raz kolejny utraciła suwerenność.
Panie, Panowie, dzisiaj skończyła się suwerenna Polska,
Amen.

piątek, marca 28, 2008

Kononowicz XXI wieku na prezydenta

(kt)
Panie Panowie, lobby rządzące Polską z wyścielonej czerwonym aksamitem przyczepy położyło na Tusku krechę. Kandydata na fotel prezydencki na siłę poszukują przeróżni specjaliści od ,,cudownych przywódców’’ wśród drugiego sortu polityków. Poszukują głównie wśród nieskompromitowanych większymi przekrętami i kochanych w regionie przez wyborców działaczy, którzy za skok w karierze odwdzięczą się we właściwy sposób i we właściwym czasie.
O ile wykreowanie się na niezależnego i zgodnego polityka we Wrocławiu nie jest specjalnie trudne, centrowych i prawicowych tytułów tam poza tygodnikami nie ma, o tyle nad promocją w kraju ,,niezależnego’’ Rafała Dutkiewicza łże-dziennikarze, socjologowie, analitycy politycznii tzw. komentatorzy będą musieli zdrowo popracować i właśnie zaczęli swoją żmudną robotę. Wrocławianie mają do wyboru jedynie GW, Dziennik, Fakt, Superekspres i Gazetę Wrocławską, której logo nawiązuje do gazety mocno lewicującej przed laty – Magazynu. Kupienie Rzeczpospolitej i Naszego Dziennika popołudniu w centrum graniczy z cudem. O gazecie takiej jak krakowski Dziennik Polski wrocławianie mogą jedynie pomarzyć. Niezależnej własnej gazety Wrocław nie ma i raczej mieć nie będzie. Słowo Polskie, Wieczór Wrocławia i Magazyn połączyły się w jeden tytuł kontrolowany przez medialne środowiska lewicowe – Gazetę Wrocławską, która ostatnio poszukuje wokół Dutkiewicza afer i podejrzanych układów. Widać postanowiono popsuć opinie prezydentowi ukochanemu przez środowiska tzw. demokratyczne i niezależne. Nawet przegrany w wyborach Frasyniuk, nigdy specjalnie nie pilnował, co też ten rzekomo ,,opozycyjny do LiD-u’’ prezydent niezależny, ale popierany przez ludzi z kregów PO i PiS-u robi dla miasta. Teraz się to zmieniło. Dutkiewicz miał wszystko, ale zerwał się z linki i najpierw PiS, a teraz PO się pogniewały na ,,cudowne dziecko kompromisu ponad podziałami’’.



Mocno promowany prezydent Wrocławia – Rafał Dutkiewicz chwalony za odniesienie dużego sukcesu wyborczego w czasie wyborów samorządowych to człowiek umiejętnie kreujący informacje na temat swojej osoby, co wytknęła mu Polityka w artykule Rafał Dutkiewicz Popierajcie swojego szeryfa. Po raz drugi został prezydentem miasta osiągając najlepszy wynik w wyborach w porównaniu z innymi kandydatami na ten urząd w kraju. Uchodzi za polityka niezależnego i wyjątkowo dobrze promującego Wrocław. Gazety ogólnopolskie, takie jak Rzeczpospolita poświęcają Rafałowi Dutkiewiczowi ostatnio specjalną uwagę. Tytuł artykułu Jarosława Kałuckiego ,,Dutkiewicz – prezydent 2010 roku?’’ (Rzeczpospolita, 05-03-2008) jest znamienny, biorąc pod uwagę, że Dutkiewicz w pozostałej części kraju jest postacią zupełnie nieznaną. ,,Co chwilę zaprzecza, że będzie się ubiegał o najwyższy urząd w państwie. W zapewnienia Rafała Dutkiewicza wierzy jednak coraz mniej polityków. Ostatnio jako kandydata na prezydenta wskazał go Aleksander Kwaśniewski w „Krytyce Politycznej”. Wcześniej w „Rz” socjolog Jadwiga Staniszkis.’’ Ciekawym zbiegiem okoliczności promują go obecnie osoby z lewicowego establishmentu i pseudoliberalnych kregów zdystansowanych do PO.
Jakim cudem udało się Dutkiewiczowi wmówić Wrocławianom, że jest kandydatem niezależnym, trudno dociec. Przed pierwszym wyborem na stanowisko prezydenta Wrocławia udawał ,,świeżynkę’’. Fakt, że na początku lat 90. startował z list Unii Demokratycznej o posadę posła, a potem równie nieskutecznie z list Kongresu Liberalno-Demokratycznego umyka uwadze szerszej grupy wyborców z Wrocławia. Dutkiewicz nie dostał się do parlamentu, mimo, że jako młody człowiek awansował na stanowiska akceptowane przez pomysłodawców komitetów obywatelskich. Mając 30 lat (ur. 6 lipca 1959 w Mikstacie, woj. Wielkopolskie) w 1989 roku pełnił funkcję sekretarza Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, a rok później w 1990 przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” we Wrocławiu. Młody ambitny 30 latek decydował o listach wyborczych popieranych przez KO w czasie, gdy Polacy mieli wybrać pierwszych posłów kontraktowego Sejmu. Nikt bez błogosławieństwa Geremka i Mazowieckiego w tamtym czasie takiej funkcji pełnić nie mógł. Matematyk i filozof z wykształcenia został obdarowany wyjątkowym zaufaniem. W 1990 r. Dutkiewicz, szef Komitetu Obywatelskiego we Wrocławiu, bezdyskusyjny kandydat na prezydenta miasta, wskazał Zdrojewskiego, który prezydentem Wrocławia był przez 11 lat (5 czerwca 1990 – 8 maja 2001). Po nieudanym starcie do Sejmu Dutkiewicz został współudziałowcem polskiego oddziału firmy headhunterskiej. Jest również współzałożycielem Radia Eska, wraz z obecnym Sekretarzem Generalnym Platformy Obywatelskiej, Grzegorzem Schetyną. W 2002 roku został Prezydentem Wrocławia jako osoba niemal nieznana, ale wskazana przez poprzedniego prezydenta miasta Bogdana Zdrojewskiego. W wyborach samorządowych w 2006 roku ubiegając się o reelekcję wystartował jako kandydat niezależny popierany zarówno przez PiS jak i PO. Wygrał w pierwszej turze zdobywając 84,53% głosów mieszkańców Wrocławia (przy frekwencji 40,04%). Minęło 1,5 roku i Rafał Dutkiewicz postanowił razem z Kazimierzem Ujazdowskim, JM Rokitą i Rafałem Matyją założyć klub polityczny Polska XXI. Na razie to tylko pomysł, ale stowarzyszenie Dolny Śląsk XXI właśnie z inicjatywy Ujazdowskiego i Dutkiewicza powstało, a kolejne mają pojawić się w innych regionach. Mam nadzieję, że pan Kononowicz - groteskowy kandydat na stanowisko Prezydenta RP poda tych trzech panów do sądu, którzy wykorzystali pomysł nazwy inicjatywy Komitetu Wyborczego Podlasie XXI wieku popierającego Kononowicza jako kandydata na najwyższy urząd w państwie.
Tu ciekawostka ze strony internetowej nowego Saloniku Kononowiczów z XXI wiekiem w nazwie: ,,Szanowni Państwo, Oficjalne otwarcie Portalu Polska XXI nastąpi na początku kwietnia w Warszawie. W imieniu twórców Portalu: Rafała Dutkiewicza, Rafała Matyi, Jana Rokity i moim własnym zapraszam wszystkich zainteresowanych debatą publiczną wolną od egoizmu i złych skutków marketingu politycznego oraz pracami programowymi mającymi na celu zasadniczą reformę ustrojową państwa i stworzenie rozwiązań odpowiadających na współczesne wyzwania polityki polskiej.’’ Ot, zbawcy!



Ulubieniec wyborców, kolega Schetyny i Zdrojewskiego, przyjaciel posłów PO stracił zaufanie. Pomysł na tworzenie politycznych frakcji z Ujazdowskim i Rokitą nie spodobał się w towarzystwie. Z tego powodu ostatnio Rafał Dutkiewicz jest jawnie lekceważony przez PO. W czasie rozmów o rozbudowie lotniska we Wrocławiu Klich wyraził się: ,, – Z całym szacunkiem dla pana Dutkiewicza – to nie jest dla mnie partner do dyskusji, bo lotnisko nie ma charakteru wrocławskiego tylko regionalny’’. Chodzi o tereny, o które zabiegała gmina miasta Wrocław, a które dostał marszałek województwa. ,, Minister obrony Bogdan Klich przekazał wczoraj we Wrocławiu pas startowy oraz drogi kołowania i dojazdowe – w sumie 315 ha – w długotrwałe użytkowanie samorządowi Dolnego Śląska. Akt notarialny ma być podpisany już w kwietniu. Prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza nie było nawet na uroczystości. To osłabienie pozycji gminy Wrocław, która od lat zabiegała o te wojskowe tereny. – To sprawa, która była niezałatwiona od lat – zauważył wicepremier Grzegorz Schetyna, który razem z szefem MON pojawił się na uroczystości. – Cieszę się, jako mieszkaniec tego miasta, że udało się tego dopiąć. A udało się błyskawicznie. Od ponad roku o przekazanie terenu zabiegał poprzedni marszałek Dolnego Śląska. Nowy marszałek – Marek Łapiński, który urzęduje od 5 marca – już może pochwalić się spektakularnym sukcesem. Tym większym, że od kilku lat o ten teren zabiegała też gmina Wrocław, największy akcjonariusz wrocławskiego portu lotniczego, oczka w głowie prezydenta Dutkiewicza (Wrocław ma blisko 50 proc. udziałów, a samorząd województwa niecałe 23). Teraz miasto może stracić pozycję największego akcjonariusza na rzecz samorządu zarządzanego przez PO.

Jak na faceta znikąd media i socjologowie poświęcają Dutkiewiczowi sporo uwagi i to zdecydowanie za dużo jak na prezydenta dużego miasta, ale bez wielkich sukcesów. Poniżej tylko próbka wyselekcjonowana z jednego tytułu prasowego. We Wprost też poświęcano mu sporo uwagi. Archiwum GW-no Prawdy nie chce mi się przeszukiwać, ale sądzę, że liczba, wymowa i nastrój artykułów będą podobne.

Marcinkiewicz pogroził PiS-owi
Bernadeta Waszkielewicz, Eliza Olczyk 27-02-2008
,, Z kolei Ujazdowski przygotowuje portal internetowy: – To instytucja medialno-programowa. Przedsięwzięcie autorskie Rafała Dutkiewicza, Rafała Matyi, Rokity i moje. Chcemy tu poważnie debatować i projektować rozwiązania ustrojowe w optyce wolnej od egoizmu i spojrzenia partyjnego. Jednym z twórców portalu jest Dutkiewicz – prezydent Wrocławia, bezpartyjny, popierany w ostatnich wyborach samorządowych przez PO oraz PiS. Aleksander Kwaśniewski przewiduje, że Dutkiewicz wkrótce zostanie głową państwa. Były prezydent wskazał na gospodarza Wrocławia w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej”, który przedrukowała wczoraj „Gazeta Wyborcza”. Politycy z otoczenia Ujazdowskiego nie chcą komentować tej przepowiedni, ale dają do zrozumienia, że nie jest im ona na rękę. Bo nazwisko kandydata padło z niewłaściwych ust i dużo za wcześnie.

Kaczyński stanął, Tusk ucieka
Piotr Semka 28-02-2008
,, Jeśli więc PiS zastygnie w dumnej pogardzie, z czasem pojawią kandydaci do schedy po wielkim Jarosławie. Gdzieś czeka na swój moment środowisko Kazimierza Ujazdowskiego. Jeszcze głębiej ukryte są oczekiwania, że do wielkiej polityki wkroczy Rafał Dutkiewicz z Wrocławia. Choć to wciąż polityczne miraże, lider PiS nie powinien utwierdzać się w przekonaniu, że PO i PiS podzieliły się sceną polityczną na dziesięciolecia.’’

Dutkiewicz – prezydent 2010 roku?
Jarosław Kałucki 05-03-2008
,, Co chwilę zaprzecza, że będzie się ubiegał o najwyższy urząd w państwie. W zapewnienia Rafała Dutkiewicza wierzy jednak coraz mniej polityków’’

Polacy nie kochają Platformy, oni po prostu nie chcą już PiS (wywiad z Jadwigą Staniszkis)
Bernadeta Waszkielewicz 18-03-2008
B.W.:,, Czyli formacja Kazimierza M. Ujazdowskiego i Rafała Dutkiewicza miałaby szansę zaistnieć?
J.S.: Oczywiście. Sprawa traktatu może być tym negatywnym katalizatorem refleksji wewnątrz PiS.’’

Platforma karci Dutkiewicza za niezależność?
Jarosław Kałucki 20-03-2008

Kaczyński nie zbuduje polskiej CDU
Igor Janke 27-03-2008
,, Mam nawet wrażenie, że utrzymujące się około dwudziestoprocentowe poparcie dla PiS jest poparciem dla kogoś, kto jest anty-Platformą. Gdyby oprócz Prawa i Sprawiedliwości istniała inna realna opozycja, wówczas sytuacja PiS mogłaby być znacznie bardziej dramatyczna. Ale szczęśliwie dla Kaczyńskiego LiD dogorywa, a domniemana konserwatywna partia Ujazdowskiego-Rokity-Dutkiewicza długo nie powstanie.’’

Rozwalanie PiS-u trwa na szczęście tylko w wyobraźni pismaków, którzy przebierają nogami, żeby Kononowicze XXI mogły wypromować swojego prezydenta.

wtorek, marca 25, 2008

Nienawiść do AK trwa

(kt)
W dzisiejszej papierowej GW-no Prawdzie na drugiej stronie znalazł sie krótki tekst Anny Bikont - wspomnienie o ś.p.Alinie Morgolis-Edelman, która zmarła 23 marca w Paryżu. ,,Tamte czasy opisała w tomie znakomitych opowiadań ,,Ala z elementarza'', Aneks 1994. Alinę przechowywała rodzina architektów zaangażowanych w AK, przekonanych, że jest córką polskiego oficera. Gdy płonęło getto, pan domu żałował, że nie pali się tam Tuwimes, i odprowadził na posterunek dwójkę żydowskich dzieci.'' Rzeczywiście jest to niezwykle ważna uwaga dotycząca osoby zmarłej. Czego jednak można oczekiwać po córce redaktorki Trybuny Ludu z lat 50-tych? Tam, gdzie można zelżyć polskich żołnierzy, pomówić, oskarżyć to redaktorzyny żydowskiej gazety dla Polaków sobie nie żałują.

Szanowny małżonek nienawistnik Marek Edelman inaczej tę historię podaje, ale nie ujawnia, że to jego żona opowiedziała mu tę historię. "Był taki znany w Warszawie architekt, mieszkał w domku jednorodzinnym niedaleko getta. Kiedy getto płonęło, obudził się którejś nocy, bo coś się ruszało po werandą. Wyszedł, zobaczył dwoje malutkich żydowskich dzieci, trzy i cztery lata. To co on zrobił? Wziął te dzieci za rączki i poprowadził prosto do żandarmów. I obydwoje rozstrzelali. Służyła u niego Żydówka - jako Polka oczywiście - ona mi to opowiedziała. Potem stanął na ganku, z getta widać ten dym, te płomienie, i mówi: 'Szkoda, że Tuwimes się nie smaży razem z nimi.' I już. Ona potem stamtąd uciekła, ale to nieważne. Skończyła się wojna, on został jednym z głównym architektów w Biurze Odbudowy Stolicy. Nie miał dzieci, ale gdyby miał dzieci, to by to dalej przekazał, Więc co: co z taką sprawą zrobić? - On już umarł. A co ja miałem zrobić? To jest bardzo trudna sytuacja. Do sądu z nim pójść i opowiadać. To nikomu już życia nie wróci.'' Tygodnik Powszechny nr 16, 18 kwietnia 1993, str. 5.

Pomijam fakt, że pani Alina Margolis-Edelman miała urodę semicką i pan architekt musiałby być ślepy albo nierozumny, gdyby nie wiedział kogo przyjął pod swój dach.

A tu dowód 1 i 2, że można krótko i na temat, bez kopania i insynuacji. Szkoda, że redaktorzyny z GW tego klimatu nie łapią i śmierć człowieka wykorzystują do swoich politycznie określonych celów i ciągłego lżenia żołnierzy AK.

Uznał Kosowo, niech uzna Tybet!

(kt)
Uznałeś Kosowo, uznaj Tybet!
W czym problem, nasz rudy premierze?
W końcu można rozwiązać problem w ten sam sposób i na przekór prawu międzynarodowemu. Nie trzeba angażować sportowców i dziennikarzy w spór, który można tak łatwo rozwiązać.
Odwagi premierze! Odwagi!
A może Andżela coś powiedziała szeptem? Będziecie razem uznawać Tybet?

sobota, marca 22, 2008

Pięknych, radosnych i niezwykłych w przeżyciach Świąt Zmartwychwstania Pańskiego

Ludu, mój ludu

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam cię wyzwolił z mocy faraona, A tyś przyrządził krzyż na me ramiona.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam cię wprowadził w kraj miodem płynący, Tyś mi zgotował śmierci znak hańbiący.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam ciebie szczepił, winnico wybrana, A tyś mnie octem poił, swego Pana.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam dla cię spuszczał na Egipt karanie, A tyś mnie wydał na ubiczowanie.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam faraona dał w odmęt bałwanów, A tyś mnie wydał książętom kapłanów.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Morzem otworzył, byś szedł suchą nogą, A tyś mi włócznią bok otworzył srogą.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam ci był wodzem w kolumnie obłoku, Tyś mnie wiódł słuchać Piłata wyroku.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam ciebie karmił manny rozkoszami, Tyś mi odpłacił policzkowaniami.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam ci ze skały dobył wodę zdrową, A tyś mnie poił goryczką żółciową.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam dał, że zbici Chanaan królowie, A ty zaś trzciną biłeś mnie po głowie.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam ci dał berło Judzie powierzone, A tyś mi wtłoczył cierniową koronę.

Ludu, mój ludu! Cóżem ci uczynił? W czymem zasmucił, albo w czym zawinił? Jam cię wywyższył między narodami,

Tyś mnie na krzyżu podwyższył z łotrami.

Ludu, mój ludu to improperium śpiewane w Kościele katolickim podczas liturgii Wielkiego Piątku. Sam tekst łaciński powstał jeszcze w VIII wieku, melodia tej pieśni może pochodzić z czasów Renesansu. Jego tekst, obarczający Żydów odpowiedzialnością za śmierć Pana Jezusa, jest przez niektórych uważany za antysemicki. W 2006 ksiądz Michał Czajkowski (esbecki agent) wystąpił w imieniu Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów z apelem do księży o zaprzestanie śpiewania tego improperium w Wielki Piątek.









Dla tych, co pościli i do Świąt się przygotowali: ,,Ukrajemy szyneczki, umaczamy w chrzanie; jakżeś dobrze uczynił, żeś zmartwychwstał, Panie!”

I lektura na dni po świętach. Michalkiewicz: Niedobra nowina posoborowego Kościoła