,,W stenogramie rozmów zarejestrowanych na urządzeniu MARS-BM zainstalowanym w prezydenckim tupolewie, sporządzonym przez moskiewski MAK, roi się od błędów. W transkrypcji brakuje kluczowych fragmentów rozmów i komend, które powinny padać w kabinie. Całość nagrania trwa aż 38 minut, przekracza to możliwości techniczne taśmy magnetycznej 70A-11 umieszczonej w rejestratorze CVR znajdującym się w pomarańczowym zasobniku OL4''. Niech Bóg ma w opiece o.Rydzyka i jego dziennik ,,Nasz Dziennik''. Kiedyś znajoma powiedziała mi, że jak ktoś powie wielkie kłamstwo w żywe oczy, to zabraknie mu kolejnych wersji do ,,udowodnienia'' kłamstwa i się tym swoim kłamstwem udławi. Nie mogę się doczekać.
W numerze specjalnym IPN (112-113/2010) poświęconym w całości ś.p.Januszowi Kurtyce znalazłam interesujacą uwage na temat dzwonienia na telefon prezesa. Nie chcialabym wyciagac zbyt szybko wnioskow, ale w swietle tego, co potem sie stalo, jest to uwaga dajaca wiele do myslenia. Niestety nie potrafie odczytac intencji umieszczenia tej uwagi przez autora tego wspomnienia - p.J.Eislera. Nie wiem też, czy ironiczna uwaga J.Kurtyki odnosiła się do J.Eislera czy do ,,chłopakow''. ,,Ostatni raz widzieliśmy się 31 marca (w środę w Wielkim Tygodniu) w trakcie spotkania kadry kierowniczej IPN. Udało mi się jeszcze załatwić z Januszem jedną sprawę i złożyliśmy sobie świąteczne życzenia. W Wielki Czwartek i w Wielki Piątek byłem na urlopie – pomagałem w domu w ostatnich przygotowaniach do Świąt. Nagle w piątek, ok. 14.30, zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałem głos Janusza: – Cześć. Dzwoniłeś do mnie. – Cześć. Ja, nie skąd… nie telefonowałem do Ciebie. – Ale w telefonie wyświetlił mi się twój numer. – Ale ja nie dzwoniłem! – Nie dzwoniłeś?” – zapytał jakby z niedowierzaniem i dodał, śmiejąc się: „Widać chłopaki od podsłuchu zupełnie już wariują”. Złożyłem Mu jeszcze raz życzenia i rozłączyliśmy się. Takim Janusza na zawsze zapamiętam: ironicznego, sceptycznego i – jak powiedziałem wcześniej – sprawnego menedżera''. Dość dziwne to wspomnienie o prezesie IPN, podobnie jak, w moim odczuciu, szorstkie ,,pożegnanie'' A.Dudka (w tym samym numerze).
Tajemnicza śmierć dr. Dariusza Ratajczaka – Morderstwo polityczne w państwie Tuska-Komorowskiego? Raczej PRL-bis
Znalezione w ubiegłym tygodniu w samochodzie zaparkowanym na jednym z parkingów w Opolu rozkładające się zwłoki 48-letniego mężczyzny, zostały zidentyfikowane: ofiarą jest dr Dariusz Ratajczak, były pracownik Uniwersytetu Opolskiego, znany z głoszenia niezależnych poglądów. Dariusz Ratajczak, doktor historii został zaszczuty został przez filosemickie lobby, reprezentowane głównie przez Gazetę Wyborczą, oraz przez inne środowiska wrogo ustosunkowane do odkłamywania historii i odważnego prezentowania faktów. Za publikację i jedynie przytoczenie w swojej książce niektórych opinii rewizjonistów historycznych, Ratajczakowi przylepiono łatkę “antysemity” i “kłamcy oświęcimskiego”, co spowodowało utratę pracy na uczelni, szykany i wydanie konsekwentnie przestrzeganego “wilczego biletu” uniemożliwiającego zdobycie pracy. Ratajczak zmuszony został do utrzymywania się pracując jako palacz w kotłowni c.o. oraz jako pomoc przy zmywaniu naczyń.
Giną politycy, posłowie, niezależni historycy i dziennikarze. Przecież nie mogą zamordować wszystkich, którzy myślą inaczej, bo kto tę bolszewicką i lewacką zarazę utrzyma. Dziś u fryzjera podsłuchałam rozmowę. Jedna Pani żywo komentowała poglądy oszołomów, którzy nie wierzą, że w Smoleńsku nie było katastrofy tylko zamach. Tak sobie gadała dobrą chwilę o żerowaniu na śmierci, o buntowaniu ludzi, o wzniecaniu sporów. Kilka pań w milczeniu słuchało tej mowy bez większego zainteresowania. Właściwie rozmawiała ze sobą. W końcu niezadowolona, że tematu nikt nie podejmuje, zapytała sąsiadkę, co ona sądzi. Tamta odpowiedziała spokojnie, że niech sobie różni gadają co chcą, a ludzie i tak swoje wiedzą, że ruscy zawsze Polaków mordowali. Milczące panie tym razem zareagowały nieśmiało z lekką aprobatą. Tematu nikt dalej nie rozwijał, ale spuentowała ten zgrzyt mocno starsza pani, która po zapłaceniu należności pożegnała się grzecznie i na koniec zwróciła się do fryzjerki: ,,Za okupacji to za kolaborację z wrogiem w bramach golili głowy. Chyba nie będzie pani miała co robić''. Nawet jeśli to nieprawda, to warto mieć marzenia.
Tego nie pokazali w tv. Naszość przywitała *arszałka w Poznaniu na bogato.
czwartek, czerwca 17, 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz